Reformy instytucjonalne Unii Europejskiej – koncepcje, debata, stanowiskaWiodącym zwolennikiem przeprowadzenia głębokich reform instytucjonalnym Unii Europejskiej są tradycyjnie Niemcy. Nowy rząd (SPD-Zieloni-FPD) przejawia w tej kwestii wielkie aspiracje, znacznie bardziej bezpośrednie niż dotychczasowy gabinet CDU/CSU Angeli Merkel. Rdzeń założeń reformy został zawarty w umowie koalicyjnej. Wśród nich znajduje się m.in.:
– dążenie do utworzenia Europejskiego Państwa Federalnego
– postulat wprowadzenia jednolitej, bezpośredniej konstytucji UE
– utworzeniu międzynarodowych list wyborczych do Parlamentu Europejskiego
– europejski system głosowania (do PE), niezależny od systemów krajowych
– większość kwalifikowana zamiast jednomyślności w sprawach polityki zagranicznej
– utworzenie stanowiska komisarza/ministra spraw zagranicznych UE
– celem „strategiczna suwerenność UE”
Powyższe postulaty mają zostać wkrótce bezpośrednio przedstawione na Konferencji w sprawie przyszłości Europy. W dużej mierze są one powieleniem propozycji reform z lat 2004-2005, zawartych w Traktacie Rzymskim z 2004 r. Wówczas zostało odrzucone w drodze referendów które odbyły się we Francji oraz w Holandii. Niemiecka scena polityczna, z wyłączeniem AfD jednoznacznie popiera dążenia federalizacyjne, upatrując w tym drogę do spełnienia swoich założeń ideologicznych (Zieloni/Lewica), politycznych (CDU/CSU) czy gospodarczych (SPD/FPD). Wiodąca rola Niemiec w Europie i świecie może obecnie realizować się tylko za pośrednictwem międzynarodowej platformy, jaką jest Unia Europejska, a której naturalnym liderem są Niemcy.
Warto zaznaczyć, że Die Linke (Lewica) zaproponowała w toku Konferencji jeszcze dalej idące założenia – inicjatywę ustawodawczą dla Parlamentu Europejskiego, odrębny europejski paszport, reorganizacje Rady Europejskiej na wzór Bundesratu czy europejską płacę minimalną.
Istotne znaczenie dla przyszłości Unii ma stanowisko Francji, najsilniejszego po Niemczech państwa członkowskiego Wspólnoty. Kończący na wiosnę 2022 r. swoją pierwszą kadencję prezydent Emmanuel Macron należy do bezpośrednich zwolenników federalizacji kontynentu. Rozpoczął swe rządy od zapowiedzi dążenia do „suwerenności europejskiej”, wygłoszonej podczas wystąpienia na Sorbonie we wrześniu 2017 r. Jednakże, wizja Paryża umieszcza Francję, a nie Niemcy w centrum hipotetycznego superpaństwa europejskiego. Konflikt stolic o wpływy i rolę w procesie zjednoczenia spowodowały, że oba najważniejsza państwa Unii nie podjęły do 2020 r. w tym zakresie żadnych poważnych kroków. Dopiero wraz z pandemią covid-19 Macron mógł wesprzeć koncepcję utworzenia zasobów własnych oraz szerzej nowy mechanizm finansowania budżetu UE.
Co więcej, Emmanuel Macron był jednym z inicjatorów trwającej od maja 2021 r. Konferencji na temat Przyszłości Europy. Wraz z odejściem Angeli Merkel, Macron upatruje swoją okazję do objęcia przywództwa we Wspólnocie. Nie wiadomo jeszcze, jakiego formatu liderem okaże się Olaf Scholz, nowy kanclerz Niemiec. Jednakże najpierw Macron musi wygrać wybory prezydenckie w 2022 r., co biorąc pod uwagę słabe notowania prezydenta nie jest wcale pewne. Warto podkreślić, że Francja obejmie w 2022 r. prezydencję w Radzie Unii Europejskiej. Macron chce wykorzystać ją do przeforsowania Digital Service Act, ogólnoeuropejskiej regulacji rynku cyfrowego. Zarazem porażka Macrona wiosną 2022 r. oznaczałaby radykalną zmianę układu sił i postawiła pod znakiem zapytania centralistyczne zapędy Berlina i Brukseli.
Zapleczem politycznym Macrona jest LREM, partia o profilu liberalnym przewodząca zarazem europarlamentarnej frakcji Renew Europe. Grupuje ona centroliberalne ugrupowania, takie jak czeskie ANO byłego premiera Andreja Babisa, holenderskie VVD premiera Marka Rutte czy niemieckie FPD. Z tego względu działania Niemiec i Francji mogą ulec koordynacji – FPD współtworzy nowy, profederacyjny rząd.
Zdecydowanym przeciwnikiem federalnej Europy jest Zjednoczenie Narodowe (dawniej Front Narodowy) pod wodzą Marine Le Pen. Od dekad sprzeciwia się dalszej integracji europejskiej, upatrując w niej narzędzie dominacji Niemiec, a także globalizacji czy zacierania tożsamości narodowej. Wbrew obiegowej opinii nie jest ona zwolenniczką likwidacji UE, lecz zachowania zdecentralizowanej formuły wspólnoty suwerennych państw narodowych. Ugrupowanie znajduje się od zawsze w opozycji, lecz dysponuje twardym elektoratem na poziomie ok. 30%. Ponadto kryzys migracyjny i zamachy powodują stopniowy wzrost tendencji prawicowych i eurosceptycznych wśród etnicznych Francuzów.
Zjawisko to zaczyna dotyczyć także mainstreamowej Partii Republikańskiej (Gaullistów), która do nadchodzących wyborów zaczęła przyjmować retorykę zbliżoną do Zjednoczenia Narodowego. Wiodący kandydaci partii jednoznacznie wyrażają sceptycyzm wobec obranego przez Unię kierunku integracji. Wśród nich znajduje się nie tylko Eric Ciotti czy Xavier Bertrand, ale nawet były unijny biurokrata i negocjator Brexitu Michele Barnier.
Co istotne, we Francji z powszechnym zrozumieniem przyjęto wyrok polskiego TK w sprawie nadrzędności konstytucji nad prawem unijnym. Dotyczy to nie tylko wspomnianych wyżej przedstawicieli prawicy (Marine Le Pen, Eric Zemmour – kandydat niezależny, Valerie Pecresse – prawdopodobnie kandydatka Republikanów), ale także niektórych polityków lewicowych. Nawet Fabien Roussel (komuniści) czy Arnaud Montebourg (socjaliści) przyznali, że „mimo braku sympatii” do polskiego rządu został on wybrany demokratycznie a „Francja powinna podążyć tą drogą”. Wymowne, iż głosu nie zabrał Macron ani przedstawiciele jego ugrupowania.
Do zwolenników dalszej federalizacji Europy bez wątpienia należą państwa „Ubogiego Południa”. Kraje śródziemnomorskie będące w fatalnej kondycji finansowej, szczególnie po nadejściu pandemii covid-19 są uzależnione od pomocy finansowej Unii. Nie są w stanie samodzielnie utrzymać swoich gospodarek, nadto poprzez udział w strefie euro są sprzężone ekonomicznie z resztą Europy. Nakłada się więc czynnik ekonomiczny z ideologicznym – prym wiodą tam ugrupowania lewicowe, ideowo wspierające koncepcję zjednoczenia Europy w formie superpaństwa. Dotyczy to przede wszystkim Hiszpanii i Portugalii. Słaba, bezbarwna chadecja nie ma alternatywnego pomysłu na dalszą drogę Wspólnoty. Sytuacja wygląda podobnie w Grecji, zadłużonej i całkowicie uzależnionej od unijnych instytucji finansowych.
Sytuacja wygląda nieco inaczej we Włoszech. Istnieje tam liczna i względnie silna eurosceptyczna scena prawicowa, która jednak w obliczu wewnętrznego skłócenia oraz kryzysu gospodarczego znajduje się zarówno w rządzie jak i opozycji. Prawicowa Lega Matteo Salviniego zasiada w rządzie jedności narodowej wraz z demoliberalną, profederacyjną Partią Demokratyczną. Bracia Włosi (Fratelli d’Italia) Giorgi Meloni trwają w opozycji, zaś według sondaży mogą osiągnąć poparcie nawet na poziomie 30%. Wybory w lecie 2023 r. mogą wyłonić otwarcie eurosceptyczny rząd niechętny dalszej centralizacji. Już w chwili obecnej zachowanie Włoch nie jest pewne do przewidzenia, gdyż Lega może blokować poparcie niemieckich propozycji reform grożąc zerwaniem koalicji.
Państwa Beneluksu jako bezpośredni ośrodek Unii Europejskiej co do zasady wspierają tendencje federacyjne. Wyjątkiem jest Holandia, zachowująca wyczekujące, asertywne stanowisko. Jako kraj silnie stojący na straży swoich interesów, czyni ustępstwa jedynie za określoną cenę. To właśnie Holandia przyczyniła się do upadku projektu Traktatu Rzymskiego w 2005 r. Od tej pory unijni przywódcy nauczyli się, że Holendrów nie można ignorować przy dalszych projektach integracyjnych. Z tego względu UE przymykała oko na bliskie relacje handlowe z Rosją i Białorusią (osłabione po 2014 r.), nieuczciwą politykę podatkową wobec wielkich koncernów (de facto Holandia stanowi na skalę europejską raj podatkowy) czy nielegalny eksport odpadów do krajów trzeciego świata. To właśnie Holandia wymusiła na KE zmniejszenie puli przeznaczonej dla Polski w ramach Funduszu Odbudowy, a następnie przyczyniła się do ich blokady. Z tego względu Holandia (jako kraj wysoce progresywny) stawia nacisk na aspekty kulturowe i światopoglądowe, starając się pomijać kwestie gospodarcze. Stad wynika silne zaangażowanie w sprawę „praworządności w Polsce” oraz początkowa niechęć do systemu zasobów własnych UE.
Wyżej wspominana Konferencja w sprawie przyszłości Europy nie dała dotąd przełomowych konkluzji ani nie sprowokowała do głębszej dyskusji. Wydarzenie ku niezadowoleniu lewicowych aktywistów nie zostało odpowiednio nagłośnione medialnie, wobec czego znaczna część Europejczyków nie ma pojęcia o organizacji tego wydarzenia. Co więcej, sporą część obrad poświęcono na kwestie organizacyjne i techniczne, takie jak niezadowolenie z powodu niewielkiej reprezentacji kobiet na Konferencji, podniesiony przez szwedzkie feministki. Ponadto przez niemal pół roku obrad, poza niewielki wyjątkami, nie padły żadne konkretne propozycje ustrojowe.
Swoisty przełom stanowi sformowanie nowego rządu w Berlinie, który zapowiedział prezentację swoich postulatów na forum Konferencji. Zarazem samo wydarzenie zostało wydłużone do końca stycznia 2022 r., sygnalizując nowe rozdanie i ożywienie nieco przemilczanego dotąd forum.
Alternatywę dla idei federalizacyjnych przedstawiono na szczycie Warsaw Summit w dniach 3-5 grudnia 2021 r. Przedstawiciele europejskich ugrupowań prawicowych przedstawili koncepcję „Unii Europejskiej ojczyzn”, wspólnoty suwerennych państw narodowych. Podkreślono nieustające zawłaszczanie kompetencji państw członkowskich przez organy wspólnotowe za pośrednictwem TSUE. Wskazano na niską legitymizację unijnych organów, wybieranych w niejasnych okolicznościach bez udziału obywateli. Podkreślono, że niedawne deklaracje nowego niemieckiego to przedstawienie wprost koncepcji realizowanej od dawna (prof. Legutko). Tylko niezależne, suwerenne a połączone wspólnymi wartościami państwa Europy mogą przetrwać w trudnej rzeczywistości geopolitycznej obecnego świata.
Wyraźnie podkreślono, że nie istnieje pojęcie narodu europejskiego, będący przejawem inżynierii społecznej lewicy dążącej do unifikacji Europy. Skrytykowano gremialnie ostatnie działania KE, która w ramach promowania (również lewicowego) „języka inkluzywnego” domagała się, by nie stosować nazw świąt takich jak Boże Narodzenia, a nawet chrześcijańskich imion. Tym samym widać ideologiczne zacietrzewienie unijnych biurokratów, dążących do całkowitego odcięcia się od korzeni Europy.
Szczególnie mocno podkreślali to przedstawiciele Polski i Węgier, państw znajdujących się na celowniku Komisji Europejskiej od blisko 6 lat. To właśnie Warszawa i Budapeszt stanowią główny ośrodek oporu przeciw centralizacyjnym tendencjom Brukseli. Zapłaciły za to wysoką cenę, będąc faktycznie odciętym (wbrew pierwotnym ustaleniom) od środków unijnych w ramach tzw „mechanizmu warunkowości”. Opór tych państw inspiruje ugrupowania prawicowej całej Europy, takie jak hiszpański VOX, estońską Konserwatywną Partię Ludową, Braci Finów czy belgijski Interes Flamandzki. Mimo nieobecności na warszawskim szczycie, zbliżone stanowisko przedstawia nowy czeski rząd Petra Fiali , a wyżej wspomniana włoska prawica Matteo Salvini czy Giorgia Meloni.