Wybuch wojny rosyjsko-ukraińskiej wstrząsnął światem. W najbardziej dosadny sposób Europa przekonała się o mrzonkach koncepcji końca historii, która w brutalnie powróciła do rzeczywistości. Mogłoby się zdawać, że dotychczasowe spory służące rywalizacji o wpływy zostaną odsunięte na bok, choćby na czas trwania inwazji. Tymczasem po 3 tygodniach od rozpoczęcia konfliktu Unia Europejska nie rezygnuje z frontu „walki o praworządność” w Polsce, twardo domagając się realizacji wyroków Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Krajowy Plan Odbudowy dalej jest zablokowany, a przed polskimi władzami jawi się wizja całkowitego odcięcia państwa od funduszy unijnych na mocy tzw. mechanizmu warunkowości.
Od pierwszych godzin konfliktu polski rząd intensywnie wspiera Ukrainę. Oprócz paliwa, amunicji, broni defensywnej czy danych wywiadowczych Warszawa zdecydowanie nawołuje świat do objęcia Rosji wszystkimi możliwymi sankcjami, które pozwoliłyby złamać finanse Kremla i zmusić go do zakończenia wojny. To postawa premiera Mateusza Morawieckiego czy Prezydenta RP Andrzeja Dudy miały wpływ na zmianę nastawienia władz Niemiec. Nacisk retoryczny i medialny wymusił na opornych państwach Europy Zachodniej wyrażenie zgody na retrykcje, a co ważne również wsparcie materialne dla walczącej Ukrainy. Wiele wskazuje, że sprzęt dostarczony w drugim tygodniu wojny pozwolił zatrzymać pierwszą falę rosyjskiego natarcia. Polska mimo swoich skromnych zasobów i rzekomej izolacji międzynarodowej odegrała tu nieocenioną rolę.
Polska jest głównym państwem przyjmujących uciekającą przed walkami ludność cywilną. Przez 3 tygodnie z ogarniętej wojną Ukrainy napłynęło niemal 2 mln uchodźców. Mimo licznych deklaracji całej Europy czy Stanów Zjednoczonych, ciężar ich utrzymania całkowicie spada na Polskę. Ciepłe komentarze i pochwały ze strony unijnej Komisarz ds. Wewnętrznych Ylvy Johansson nie zmieniają faktu, że obiecane środki są zdecydowanie niewystarczające. UE zaoferowała 500 mln euro do podziału wobec wszystkich państw udzielających wsparcia. Dla porównania Turcja w 2016 r. na utrzymanie podobnej liczby uchodźców otrzymała aż 6 mld euro. Nawet ta fragmentaryczna pomoc nie została do tej pory przekazana polskim władzom. Ogromny wysiłek ponosi całe społeczeństwo, które nie zdążyło się jeszcze otrząsnąć z kryzysu wywołanego pandemią koronawirusa. Ofiarność Polaków spowodowała, że zamiast w obozach uchodźcy znaleźli schronienie w domach i mieszkaniach zwykłych ludzi.
Mogłoby się wydawać, że Bruksela w obliczu tak nagłego zwrotu geopolitycznego nawet jeśli nie przyzna Polsce racji, to chociaż przestanie traktować ją jako największe (obok Węgier) zagrożenie dla porządku europejskiego. Wzmocnienie Polski (a raczej zaprzestanie jej osłabiania) stanowiącej wschodnią flankę UE i NATO wydaje się być zbieżne z interesem całej Wspólnoty. Nic bardziej mylnego. Unijna biurokracja nie tylko nie odpuszcza tematu praworządności – reformy wymiaru sprawiedliwości podjętej po 2016 r. – lecz podbija stawkę. Parlament Europejski przy pierwszej możliwej okazji, już po rozpoczęciu wojny rezolucją z dnia 10 marca 2022 r. wezwał Komisję Europejską do zastosowania tzw. mechanizmu warunkowości i odcięcia Polski od wszystkich unijnych środków budżetowych. Zakrawa na ironię, że potencjalne sankcje podjęte wobec Warszawy łatwiej mobilizują europejską klasę polityczną niż zorganizowanie skutecznej blokady finansowej Moskwy.
Nie byłoby to możliwe gdyby nie konsekwentna postawa sądów europejskich. Wyrokiem z dnia 16 lutego 2022 r. TSUE oddalił polsko-węgierską skargi na działanie mechanizmu warunkowości, dając KE zielone światło do podjęcia restrykcji finansowych. Swój udział w dalszym utrwalaniu negatywnego wizerunku Polski ma także Europejski Trybunał Praw Człowieka. 15 marca 2022 r. orzeczeniem w sprawie Jana Grzędy po raz kolejny podważył legalność Trybunału Konstytucyjnego oraz reorganizacji Krajowej Rady Sądownictwa. Instrumentalne traktowanie prawa międzynarodowego jako narzędzia wywierania wpływu na państwa członkowskie dodatkowo osłabia zaufanie do unijnych instytucji, co nie służy jedności Wspólnoty w tak trudnym jak obecnie czasie.
W polskich mediach w ostatnich dniach pojawiają się spekulacje na temat rzekomego przełomu w sprawie odblokowania KPO. Komisja Europejska miałaby wypłacić 36 mld euro na które Warszawa czeka od przeszło roku. Nie oznacza to jednak zmiany nastawienia ze strony Brukseli. Ceną przekazania zaliczki – całość kwoty przynależnej Polsce to 170 mld euro – ma być likwidacja Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. Komisja ma domagać się wpisania nowych „reform sądownictwa” cofających zmiany po 2017 r. w Plan Odbudowy jako gwarancji wykonania woli TSUE. To bardzo ryzykowna gra, w której karty pozostają po stronie UE. W 2020 r. Polska zgodziła się na mechanizm warunkowości, który miał nie mieć nic wspólnego z dotychczasowym sporem o sądownictwo. Okazało się to pułapką, której ceną może być utrata nie tylko KPO, lecz wszystkich środków należnych z unijnego budżetu. Instytucjonalne cofnięcie reform wymiaru sprawiedliwości nie daje polskim władzom żadnych gwarancji, że Komisja Europejska zażąda wkrótce więcej – przywrócenia dawnego KRS, a może nawet TK?
Nie należy zapominać, że kierownictwo polityczne Unii Europejskim nie kryje się z zamiarem przywrócenia do rządów Platformy Obywatelskiej przy okazji nadchodzących w 2023 r. wyborów parlamentarnych. Wpływowy europoseł Europejskiej Partii Ludowej Esteban Gonzales Pons wprost – „Spróbujemy pomóc polskiemu społeczeństwu zmienić władze, które wydają się nie być dobre dla Polski.” Wojna na Ukrainie czasowo wygasiła temat „afery Pegasusa” która miała przynieść medialną odsiecz coraz słabszej opozycji liberalnej. Komisja Parlamentu Europejskiego wizytująca Warszawę wyraziła pełne zaufanie w wyroki TSUE podważające praworządność Polski. Nie ma wątpliwości, że powstała przed kilkoma dniami specjalna europarlamentarna komisja śledcza z góry wie, jakie efekty prac zostaną ogłoszone opinii publicznej.
Nawet rosyjska agresja i bezpośrednie zagrożenie militarne które potencjalnie grozi całej Unii Europejskiej nie skoniły jej do wygaszenia konfliktu z polskim rządem. Nie ma wątpliwości, że trudna sytuacja w której znalazła się Polska jest traktowana raczej jako okazja do wymuszenia posłuszeństwa niżeli okazania europejskiej solidarności. Polska wzięła na siebie zasadniczy ciężar udzielenia pomocy uchodźcom oraz stanowi zaplecze logistyczne wsparcia materiałowego Ukrainie. Wiąże się to ze znacznymi kosztami, o czym Bruksela doskonale zdaje sobie sprawę. Polityka to brutalna gra interesów w której nie ma miejsca na wdzięczność. Przełom bez dalekich ustępstw ze strony Polski nie nastąpi.