Największy od dekad kryzys energetyczny najprawdopodobniej zmierza ku końcowi. Czy rosyjskie ekonomiczne działa okazały się zbyt słabe? Czy Europa wykazała się rozsądkiem i sprawnością w odparciu ataku?
Ceny gazu ziemnego w europejskim hubie TTF spadły w połowie stycznia 2023 r. właściwie do poziomu sprzed początku kryzysu energetycznego, czyli lata 2021 r. Mówimy o poziomie 50-60 euro/MWh, podczas gdy rekord w 2023 r. to 340 euro. Przy czym właściwie od kwietnia do grudnia ub. roku cena utrzymywała się ponad poziomem 100 euro[1].
Krótkie przypomnienie biegu wydarzeń. W lato 2021 r. Gazprom Germania kontrolujący osiem europejskich magazynów gazu, zaczyna je opróżniać, czyli robi dokładnie coś odwrotnego niż powinna. Rynek to widzi – inwestorzy zaczynają prognozować niedobory surowca w kolejnych miesiącach gwałtownie wykupując kontrakty terminowe co naturalnie pompuje ich cenę. Potem Kreml rozpoczął kolejną fazę – stopniowo zmniejszał dostawy niebieskiego paliwa do Europy, o nastąpiło już po inwazji na Ukrainę. Poskutkowało to gwałtownym spadkiem unijnego importu z ok. 40 proc. w 2021 r. do ok. 25 proc. w 2022 r.
Ceny kontraktów terminowych przebijały kolejne rekordy – w sierpniu, w obliczu trwałego zamknięcia Nord Stream 1, osiągały poziom 200-300 euro/MWh. Oba Nord Streamy we wrześniu eksplodowały, co przekreśliło dostawy tą drogą na bardzo długi czas. Państwom i spółkom w Europie udało się kilka rzeczy. Po pierwsze, zwiększono dostawy gazu skroplonego. Europejskie terminale LNG były wykorzystywane w poprzednich latach na dosyć niskim poziomie[2], więc istniała przestrzeń do wzrostu. Wedle danych Kpler, europejskie terminale prawie podwoiły ilość przyjętego gazu z 57,27 mt w 2021 r. do 94,73 mt w 2022 r.[3] Po drugie, do maksimum zwiększono dostawy gazociągowe z innych niż rosyjski kierunków – głównie z Norwegii i Algierii.
Po trzecie, bardzo zadbano o magazyny gazu. To one stały u źródła kryzysu, wywołując panikę na rynku w 2021 r., oczywiście jako narzędzie w rękach Gazpromu. W połowie stycznia, gdy poziom napełnienia w poprzednich latach wahał się między 50 a 60 proc., wciąż wynosi więcej niż 80 proc.[4] Każdy dzień przybliżający nas do końca sezonu grzewczego i utrzymywania się tak wysokiego poziomu zapełnienia uspokaja rynki i zdejmuje presję na wzrost cen kontraktów terminowych.
Istnieje jeszcze ostatni, być może najważniejszy czynnik, czyli pogoda. Jesień 2022 r. i zima 2022/2023 jest jak do tej pory wyjątkowo ciepła. Nie potrzebujemy tyle gazu ziemnego, ile w poprzednich latach. O ile? Dla Polski na początku 2023 r. dobowe zapotrzebowanie jest średnio o ok. 20 proc. mniejsze niż w latach 2019-2022[5]. Podobny poziom zapotrzebowania mieliśmy również o ostatnich miesiącach 2022 r. Warunki atmosferyczne dołożyły swoją solidną cegłę do opanowania kryzysu energetycznego w Europie. Trudno prognozować, w jakiej sytuacji znalazłby się kontynent w przypadku mroźnej zimy. Jeśli warunki atmosferyczne byłyby podobne do tych z trzech poprzednich okresów grzewczych, najprawdopodobniej zasoby magazynowe wyczerpywałyby się znacznie szybciej co pociągnęłoby rynkowe ceny surowca w górę. Można powiedzieć, że do Europy uśmiechnął się los.
Ceny hurtowe, które spadają już od wielu tygodni, już wpływają na ceny oferowane odbiorcom w Polsce[6]. Ten trend najprawdopodobniej będzie się utrzymywał. Kluczowe pytanie dotyczy tego, czy Rosja posiada jeszcze narzędzia do destabilizacji rynku gazu w Europie. Wydaje się, że pozostało narzędzie w gruncie rzeczy już użyte – czyli dalsza redukcji podaży. Rosja raczej nie podejmie się tego kroku, gdyż po prostu potrzebuje pieniędzy. Mogła sobie pozwolić na zmniejszenie dostaw, wówczas rosnąca cena gazu ziemnego sprawiała, że zyski nie tylko nie spadły, ale pobiły nowy rekord. Tylko w pierwszej połowie 2022 r. spółka zarobiła więcej niż w dwóch poprzednich latach łącznie – ok. 37 mld USD[7]. Średnia cena gazu ziemnego była 3,5-krotnie wyższa niż w pierwszej połowie 2021 roku.
Jednak jeśli obecne ceny kontraktów terminowych (50-60 euro/MWh) utrzymają się, Gazprom będzie inicjował zwiększenie eksportu do Europy. Właściwie już to zrobił, ale ustami ministra energii FR Aleksandra Nowaka, który pod koniec grudnia stwierdził, że „na rynku europejskim nadal brakuje gazu, a Rosja ma wszelkie możliwości wznowienia dostaw” oraz że można do tego wykorzystać gazociąg Jamał, którym od wielu miesięcy nie płynie surowiec[8]. Ewentualne wznowienie dostaw tą drogą będzie miało szczególne znaczenie dla Niemiec, ponieważ w 2023 r. wciąż będą potrzebować niebieskiego paliwa z Rosji. Prawdopodobnie po uruchomieniu kolejnych terminali LNG Berlin będzie mógł zrezygnować z rosyjskiego gazu. Dwa terminale, w Brunsbüttel i Wilhelmshaven, już działają, ale komplet kolejne trzy mają być gotowe do 2025 r.[9]
Daniel Czyżewski
[1] https://www.theice.com/products/27996665/Dutch-TTF-Gas-Futures/data?marketId=5493476&span=3
[2] https://www.reuters.com/business/energy/brimming-european-lng-terminals-have-limited-space-more-gas-2022-02-17/
[3] https://www.kpler.com/blog/eu-lng-imports-reach-all-time-highs-in-december-and-2022
[4] https://twitter.com/PiotrKosowski6/status/1606216376066052096
[5] https://twitter.com/TomaszWlodek/status/1613540830400372737
[6] https://www.money.pl/gospodarka/pgnig-podjal-decyzje-obniza-ceny-gazu-dla-biznesu-6856935721675680a.html
[7] https://www.osw.waw.pl/en/publikacje/analyses/2023-01-12/gazprom-2022-production-and-exports-down-profits
[8] https://energetyka24.com/gaz/wiadomosci/rosja-wznowi-dostawy-gazociagiem-jamalskim
[9] https://www.euractiv.com/section/energy/news/german-government-announces-fifth-floating-lng-terminal/