Realia ostatnich lat. Spór o to, jak nazwać państwa leżące między Rosją i Niemcami, trwa od bardzo dawna i ożywiany jest najczęściej przez zasadnicze zmiany polityczne w Europie. W niniejszym tekście przez Europę Środkową rozumieć będziemy państwa Trójmorza, a przez Europę Środkowo-Wschodnią – te same państwa wraz z Białorusią, Ukrainą i Mołdawią[1].

Sceptycy powątpiewający w sensowność projektu Trójmorza podnoszą często dwie kwestie. Po pierwsze, uważają, że wielką trudność w polityce bezpieczeństwa państw Europy Środkowej należących do Unii Europejskiej i NATO stanowi zróżnicowanie tego obszaru pod względem geograficznym, historycznym i kulturowym[2]. Z punktu widzenia państw regionu własna tożsamość stanowi istotnie ważny aspekt ich polityki, zwłaszcza w obliczu tendencji federalistycznych w Unii Europejskiej, której rzecznicy działają często na niekorzyść lokalnej tożsamości. Problem tożsamości państw regionu jest jednak w kontekście realiów współczesności bardziej złożony, do czego wypadnie wrócić. Po drugie, sceptycy zauważają, iż państwa regionu są nie tylko zróżnicowane pod względem wielkości, ale w stosunku do mocarstw zachodnich dysponują niewielkim potencjałem ekonomicznym i ludnościowym.

Wskaźnikiem ilustrującym potencjał gospodarczy państwa jest produkt krajowy brutto (PKB). Wskaźnik ten można liczyć według siły nabywczej obowiązującej w danych kraju waluty albo w cenach bieżących w walucie zewnętrznej, na przykład w dolarach. W pierwszym przypadku PKB oznacza wielkość, z której można korzystać w kraju, w drugim – w relacjach międzynarodowych. W 2020 roku PKB według siły nabywczej waluty największego państwa regionu, Polski, stanowił 29% PKB Niemiec i 32% PKB Rosji. Drugie co do wielkości państwo regionu – Rumunia – posiadało PKB niemal o połowę mniejszy niż Polska, a pozostałe państwa – jeszcze mniejszy. Łączny PKB państw Europy Środkowej wyniósł w tym samym roku 87,7% PKB Niemiec i 95,8% PKB Rosji[3]. Dopiero więc łączny PKB wszystkich krajów Europy Środkowej stanowi wielkość porównywalną do PKB obu wielkich sąsiadów. Ważna jest oczywiście także dynamika tych wielkości. Tempo wzrostu gospodarczego państw Europy Środkowej jest szybsze niż Niemiec i Rosji. W latach 2010-2019 PKB Niemiec wzrósł o 14,3%, a Rosji – o 3,8%, podczas gdy PKB państw Europy Środkowej – o 23,4%[4]. Pod względem potencjału ludnościowego sytuacja państw regionu wygląda tylko pozornie lepiej.  Ich łączna liczba ludności stanowi 25% ludności Unii Europejskiej, ale ich łączny PKB stanowi zaledwie 17% łącznego PKB Unii Europejskiej[5]. Co gorsze, liczba ludności w państwach Europy Środkowej wykazuje cechy stagnacji, a w niektórych przypadkach – spada.

 Niezależnie od tych wielkości i ich dynamiki, w państwach Europy Środkowej istnieje wiele problemów, które mogą stanowić bariery wzrostu, takich jak słaby poziom infrastruktury, korupcja, emigracja zarobkowa obywateli tych państw na Zachód i braki kadrowe czy uzależnienie od obcego kapitału. Wykorzystywanie stosunkowo taniej miejscowej siły roboczej przez koncerny międzynarodowe może hamować własną innowacyjność tych gospodarek i ugruntowywać ich rolę jako tanich montażowni zagranicznego sprzętu. Są to problemy, z którymi będą musiały sobie poradzić rządy państw Europy Środkowej, gdyż stoją one przed historyczną szansą odrobienia zacofania gospodarczego i umocnienie swojego bezpieczeństwa w ramach Unii Europejskiej i NATO.

 Zagrożenie rosyjskie nigdy nie jednoczyło państw Europy Środkowo-Wschodniej. Ze względu na ich położenie, zagrożenie to było i jest oczywiste dla państw bałtyckich, Polski i Rumunii, znacznie mniej odczuwalne na Węgrzech, a w jeszcze mniejszym stopniu w Słowacji, Czechach, Słowenii czy Chorwacji. Ostatnio, po rosyjskiej agresji na Ukrainie, zagrożenie to przypomniało się prawie wszędzie ze względu na pamięć o sowieckiej dominacji w półwieczu po II wojnie światowej. Pewnym wyjątkiem okazały się tu Węgry, gdzie ujawniły się głębsze pokłady pamięci o traktacie z Trianon i ludności węgierskojęzycznej żyjącej poza granicami państwa[6].

Innym problemem dla swobodnego rozwoju państw Europy Środkowej jest polityka najsilniejszych państw Unii Europejskiej – Niemiec i Francji. Zwłaszcza strategia tych pierwszych była sprzeczna z ich dążeniami. Polegała ona od początku XXI wieku na współpracy z Rosją. Chodziło o wykorzystanie przez Niemcy tanich rosyjskich źródeł energii – gazu ziemnego i ropy naftowej – nie tylko do konkurencyjnej ekspansji przemysłu niemieckiego, ale także do uzależnienie państw Europy Środkowo-Wschodniej od dostaw rosyjskich albo bezpośrednio albo pośrednio, poprzez reeksport z Niemiec. Celom tym służyć miała budowa gazociągów Nordstream 1 i Nordstream 2. Zważywszy silne uzależnienie państw regionu od handlu z Niemcami oraz od kapitału niemieckiego, polityka Berlina nie napotykała na większy opór tych państw, z wyjątkiem Polski, która już w 2005 roku zaczęła próby uniezależnienia się od dostaw rosyjskich. W obliczu dominacji niemiecko-francuskiej w Unii Europejskiej i amerykańskiego „resetu” w stosunkach z Rosją, Polska była jednak osamotniona w swoich próbach. W latach 2007-2015 prób tych zresztą zaniechano, gdyż Polska podpisała wysoce niekorzystny kontrakt gazowy z Rosją, a budowę gazoportu Świnoujście stale opóźniano[7].

Po 2015 roku polski rząd Zjednoczonej Prawicy przyspieszył działania mające na celu uniezależnienie od dostaw rosyjskich, a także coraz głośniej alarmował Unię Europejską i USA w sprawie zagrożenia pokoju przez Rosję. Fakty przemawiały za taką polityką, szczególnie po aneksji przez Rosję Krymu i wsparcia przez Moskwę separatystów w Donbasie w 2014 roku. Mimo tych starań, polskie ostrzeżenia padały na ogół na niepodatny grunt. Wprawdzie po pogwałceniu przez Rosję umów z 1994 roku, gwarantujących integralność terytorialną Ukrainy, Stany Zjednoczone zmieniły w 2014 roku strategię „resetu” na bardziej asertywne posunięcia wobec Rosji, to w Unii Europejskiej nadal dominowała polityka prorosyjska, czynna w przypadku Niemiec i bardziej bierna w przypadku Francji. Co więcej, Berlin i Paryż nadawały także podobny ton działaniom NATO[8]. Rosyjska agresja na Ukrainie, rozpoczęta 24 lutego 2022 roku zmieniła bardzo wiele, wyostrzając dawniejsze różnice w podejściu poszczególnych do Rosji i Niemiec.

 

Problemy tożsamości. Obrona tożsamości jest jednym z głównych celów niewielkich państw i narodów, których tożsamość może być zagrożona. Tak jest z większością państw Europy Środkowej. Pojęcie tożsamości oznacza istotę identyfikacji człowieka lub grupy społecznej. W tym ostatnim przypadku sprawa jest bardziej skomplikowana. Obywatele państwa mają status prawnie uregulowany, mieszkańcy – nie zawsze, a społeczeństwo jest pojęciem jeszcze bardziej ogólnym, choć najbliższym mieszkańcom. Czym jest w tym kontekście naród – pojęcie w ostatnich czasach otaczane nieufnością i krytykowane ze względu na nadużycia dwudziestowiecznego nacjonalizmu – oto kwestia, nad którą warto się pochylić w dobie, gdy mimo to coraz częściej uczeni odwołują się do pojęcia tożsamości[9].

Analizując to pojęcie, Francis Fukuyama odwołał się niedawno do greckiego pojęcia thymos, oznaczającego u Platona tę część duszy, która pragnie uznania godności oraz pojęć isothymii, czyli pragnienia uznania na równi z innymi, oraz megalothymii, czyli pragnienia wywyższenia nad innych. „Żądanie uznania tożsamości jest główną ideą, która łączy wiele z tego, co się obecnie dzieje w światowej polityce”, stwierdził Fukuyama, po swojemu zresztą rozdzielając opinie o tych przejawach polityki tożsamościowej, które mu się podobają od tych, które nie znajdują jego aprobaty[10].

Tożsamość narodowa jest zjawiskiem, które ma naturą dość skomplikowaną i opiera się nie tylko na wspomnianych przez Platona cechach duszy, ale także na fundamentalnej ludzkiej potrzebie przynależności do grupy i bezpieczeństwa oraz na uczuciu przywiązania do pewnych wartości, miejsc i ludzi. Tożsamość narodowa jest też na ogół czymś innym niż tożsamość obywatelska. W przypadku większości krajów tożsamość narodowa opiera się na wspólnocie języka, religii, historii i państwowości. Istnieją jednak przypadki, gdy naród tworzy tylko część tych wyznaczników. Amerykanów łączy nie religia, ale język angielski, historia i państwowość, oparta na zapisach konstytucji. Szwajcarów łączy także historia i państwowość, a nie religia czy nawet nie język. Wiele państw powstałych w wyniku rozpadu systemu kolonialnego w Afryce, Azji i Ameryce Łacińskiej wykazuje specyficzne problemy ze świadomością narodową. W większości państw europejskich narodowość określana przez język, religię i historię ma jednak nadal poważne znaczenie i ujawnia się to nie tylko przy okazji meczów piłki nożnej.

Dotyczy to także państw Europy Środkowo-Wschodniej, w których dominująca narodowość była tłumiona czasem nawet przez stulecia ze względów politycznych lub społecznych przez mocarstwa zewnętrzne. Problemem tego regionu są jednak napięcia między narodowością dominującą i mniejszościami, które kiedyś dominowały, oraz między sąsiadami. Pamięć o złej historii może stopniowo zanikać, ale w przypadku świeższych doświadczeń może być nadal bardzo żywa. W pierwszym przypadku mamy nieobecnych już w zasadzie Niemców w Estonii i na Łotwie, gdzie ich dawna rola stopniowo odchodzi w niepamięć i Rosjan, których rola w sowietyzacji tych krajów nadal mocno tkwi w pamięci Estończyków i Łotyszy. W przypadku Polaków na Litwie czy Węgrów w Słowacji i Siedmiogrodzie problemy historyczne są nadal dość żywe ze względu na ich obecność w tych krajach.

Rozważając kwestię tożsamości narodów Europy Środkowej należy też wspomnieć o „samokolonizacji”. Terminu tego użył niedawno bułgarski historyk Aleksander Kiossew, którym określił on stan świadomości w krajach, które zostały ostatnio przyjęte do zachodnich struktur gospodarczych i bezpieczeństwa, uznając przy tym niejako ich wyższość cywilizacyjną[11]. Kiossew stwierdził, że w społeczeństwach Europy Środkowej „nowoczesność” typu zachodniego nie jest oparta na rodzimych tradycjach kulturowych ani nie została zaszczepiona siłą przez kolonizatorów, jednak stanowi wzorzec, przyjmowany w dużej części społeczeństwa jako swego rodzaju przedmiot wiary. Pojęcie „samokolonizacji” ma swoje ograniczenia semantyczne, ale może być użyteczne w opisie stanu kultury państw Europy Środkowej. „Samokolonizacja” ich kultur jest bowiem nie tylko skutkiem przyjęcia do Unii Europejskiej czy NATO, ale także reakcją na dekady kolonizacji sowieckiej, która ekstrahowała z ich tradycyjnych kultur istotne wartości, pozostawiając głównie powierzchowny sztafaż.

Pojęcie „samokolonizacji” nasuwa myśl o różnych, często sprzecznych składnikach kultur omawianych państw i narodów. Z jednej bowiem strony mamy pamięć i tradycję, sięgającą w wielu przypadkach ponad tysiąc lat, z drugiej – pozostałości sowietyzacji dwóch lub trzech pokoleń, a z trzeciej strony – wyzwania „nowoczesności” związane z gonieniem współczesnych standardów zachodnich. Nie warto przy tym upolityczniać tych zjawisk w duchu popularnych dziś oskarżeń o poglądy „lewackie” lub „prawicowe”[12] i przyjąć te trzy składniki jako obiektywny fakt.

Jeśli rozważyć rolę tradycji i nowoczesności w świadomości narodów Europy Środkowej, sowietyzacja odegrała i nadal odgrywa dużą rolę. Pozostawiła ona w świadomości tych społeczeństw przekonanie o względnym zacofaniu odziedziczonym po czasach „kapitalistycznych”, wiarę w skuteczność „doganiania” a nawet „przeganiania” Zachodu przy użyciu narzędzi „socjalizmu” oraz załamanie tej wiary w obliczu fiaska modernizacji komunistycznej. Pozostawiła też przekonanie o ogromnym znaczeniu materialnych składników kultury, w której to dziedzinie ”socjalizm” zawiódł, a Zachód triumfował. Doświadczenie komunizmu pogłębiło więc w istocie kompleksy zacofania i osłabiło pamięć o dawnej tradycji. Mieszkańcy regionu stanęli w obliczu otwarcia na Zachód z bagażem poczucia niższości i lekceważenia dawnej tożsamości. Ilustracją tej sytuacji może być fakt, że stosunkowo dobrze wykształcony obywatel Polski, Węgier czy Rumunii był i często jest akceptowany w pracy na Zachodzie poniżej swych kwalifikacji oraz dysponował znacznie mniejszym dochodem i majątkiem niż przeciętny obywatel państw Zachodu. Być jak człowiek Zachodu stawało się psychologicznym imperatywem, ale cel ten był na ogół trudno osiągalny. Rodziło to bolesne frustracje, ale także czasem poczucie własnej godności, prowadzące do akcentowania swojej tożsamości, choćby na użytek własny. Czynnik ten nazwać można częścią  owej „rewolucji tożsamości”, o której pisał Fukuyama[13], a ostatnio także, w odniesieniu do Francji, Éric Zemmour[14].

Renesans tożsamości jest także reakcją na coraz bardziej oczywisty kryzys  Zachodu, wynikający z kwestionowania własnych korzeni, ignorowania zagrożeń islamskich oraz z politycznej poprawności, która zagłusza zdroworozsądkowe analizy. Zjawiska, które toczą Zachód, zwane są czasem kulturą woke[15]. Szalone pomysły obyczajowe, nierównoprawne traktowanie niektórych państw regionu pod pretekstami obrony praworządności czy też projekty dezurbanizacji wielkich miast snute przez organizację 40 Cities[16], powodują, że Zachód, którego kultura była idolem kolonizującym duchowo kraje Trójmorza, traci tu aureolę świętości, a „siła bezsilnych” społeczeństw Trójmorza, żeby użyć metafory Vaclava Havla[17], może okazać się całkiem solidna. Wystarczy przypomnieć, że wzrost gospodarczy nowych państw członkowskich Unii Europejskiej był w ostatniej dekadzie wyraźnie szybszy niż w „starej” Unii. Nadal jednak społeczeństwa Trójmorza nie do końca zdają sprawę z tej siły, a ich elity polityczne często bez sensu działają poniżej swych możliwości i podczepiają swoje kraje do zwalniającego pociągu unijnego, którego głównym kierownikiem są Niemcy.

W świadomości obywateli państw Trójmorza mieszają się więc odruchy pamięci o dawnej tradycji, zakwestionowanej przez „samokolonizację”, ale odświeżane, często w nowej lub lekko zdeformowanej postaci, przez renesans tożsamości. Które z tych składników będą sprzyjać budowie wspólnoty interesu w państwach Trójmorza, państwach – pamiętajmy – połączonych już silnie więzami współuczestnictwa w NATO i Unii Europejskiej? Pamięć o przeszłości nie zawsze jest tu bezpieczna. Trzeba ją umiejętnie rozbrajać. „Samokolonizacja” może pomóc przez uniwersalizację pojęć i celów działania, ale pogłębia kompleksy w czasach, które wymagają pewności siebie i wspólnej aktywności. Renesans tożsamości może pomóc jeśli połączy w sobie poczucie własnej godności i siły, zdrowe podejście do materialnych i duchowych składników kultury i świadomość powszechności problemów cywilizacyjnych współczesności. We współczesnym świecie narody Trójmorza nie są skazane na kopiowanie zachodniego kryzysu tożsamości, dysponują nadal wielkimi zasobami energii i wartości, które, obudzone, nie tylko pozwolą im przetrwać, ale w jakiejś mierze mogą uratować Zachód.

 

Bezpieczeństwo. Ochrona tożsamości jest w dużej mierze funkcją bezpieczeństwa. Można bowiem dbać o własną tożsamość, jednak gdy przychodzi bezpośrednie zagrożenie życia, to bezpieczeństwo staje się priorytetem.

Barbarzyńska agresja Rosji na Ukrainę, rozpoczęta 24 lutego 2022 roku, przyniosła na Zachodzie pewne otrzeźwienie. Bohaterski opór Ukraińców zaskoczył Berlin i Paryż, gdzie spodziewano się szybkiej porażki Ukrainy i powrotu do status quo ante, a także spowodował zmianę strategii Stanów Zjednoczonych. Rząd niemiecki hamował pomoc dla Ukrainy obawiając się zarówno naruszenia interesów firm niemieckich w Rosji oraz prorosyjskich nastrojów w społeczeństwie. Podobnie działały władze francuskie, dla których charakterystyczna była wypowiedź Henri Guaino, byłego doradcy prezydenta Nicolasa Sarkozy[18]. Autor ten starał się zminimalizować fakt, że na Ukraina trwa autentyczna wojna, że giną ludzie, a rosyjski agresor popełnia zbrodnie wojenne. Nie zauważył też rasistowskiego przemówienia Władimira Putina z 21 lutego 2022 roku, w którym odmówił on Ukraińcom prawa do istnienia jako odrębnego narodu[19]. Analogia Guaino do 1914 roku świadczy o jego słabej znajomości historii. W 1914 roku bowiem wielkie mocarstwa europejskie szykowały się, by skoczyć sobie do gardeł i w końcu tak też uczyniły. Dziś mamy jednak napaść wielkiego mocarstwa na sąsiada, któremu mocarstwo to odmawia prawa do istnienia. Napaść kolejną, gdyż zaczęła się ona naprawdę w 2014 roku od masowych protestów Ukraińców w obronie prawa wyboru własnej drogi politycznej i aneksji przez Rosję ukraińskiego terytorium wbrew międzynarodowym gwarancjom z 1994 roku. Bardziej do dzisiejszej sytuacji pasuje analogia do 1939 roku, gdy w wyniku polityki appeasement Hitler przyjął, że wszystko mu ujdzie na sucho i z pomocą Stalina podpalił świat. Appeasement można by porównać do niemieckiego planu podporządkowania sobie Europy Wschodniej przy pomocy dostaw rosyjskiego gazu, który oznaczał gigantyczne dofinansowanie gospodarki rosyjskiej, czy też do francuskich dostaw do Rosji sprzętu wojskowego, które wzmocniły armię rosyjską. W roli Hitlera z lat 1938-1939 można obecnie zobaczyć Putina.

Natomiast w Waszyngtonie machnięto ręką na reset w stosunkach z Rosją, zarządzony w 2009 roku przez prezydenta Baracka Obamę. W kontekście konfrontacji z Chinami uznano tam prawdopodobnie, iż Rosja jako sojusznik Chin powinna być jak najsłabsza oraz że nadarza się okazja, by wykorzystać w tym celu szaleństwo Putina przy pomocy Ukrainy[20]. Jeszcze raz okazało się wyraźnie, że prawdziwym dostawcą bezpieczeństwa dla Europy, tym razem także Europy Środkowej, są Stany Zjednoczone. Ich obecna gra globalna otwiera nowe perspektywy przed Polską i jej najbliższymi sąsiadami na wschodzie. Zakładając porażkę Rosji, wspierana przez USA wschodnia flanka NATO, w połączeniu z wyzwoloną i odbudowaną Ukrainą, a także, w przyszłości z wolną Białorusią, może stworzyć na kontynencie europejskim blok państw równoważących imperialne zakusy Niemiec i słabnącą Francję. Wymaga to kontynuacji amerykańskiego wsparcia, ale także zrozumienia tej szansy przez władze polskie, przez rządy państw regionu, a także przez opozycję białoruską i władze w Kijowie. Berlin i Paryż nie będę zresztą zadowolone z takiego obrotu sprawy, już dziś z przekąsem zauważając przesuwanie się punktu ciężkości polityki europejskiej na wschód.

Tożsamość historyczna i kulturowa ma duży wpływ na bieżącą politykę państw regionu w zakresie bezpieczeństwa, zwłaszcza w kontekście rosyjskiej agresji na Ukrainie, choć bieżące wybory polityczne mają także spore znaczenie[21].

Dla Polaków sprawa jest raczej oczywista: ponieważ od ponad trzystu lat Rosja stanowi śmiertelne zagrożenie dla niepodległości Polski i kulturowej tożsamości Polaków, uważają oni na ogół, że należy podjąć wszelkie środki, by temu zagrożeniu się przeciwstawić. Jeśli zaś Ukraińcy tak dzielnie stawili opór Rosji, a Stany Zjednoczone w tym pomagają, to trzeba im bezwzględnie pomóc, nawet mimo bardzo trudnych relacji polsko-ukraińskich w przeszłości[22]. Podobnie wygląda stosunek państw bałtyckich, które bardzo aktywnie włączyły się w pomoc dla Ukrainy i dla których osłabianie Rosji jest dobrą wiadomością.

Czechy przyjęły w 2022 roku około pół miliona ukraińskich uchodźców, a Ukraińcy są po Słowakach drugą w rankingu ulubioną narodowością w tym kraju. Z racji tradycyjnych relacji Czech z państwami niemieckojęzycznymi rozczarowanie polityką Niemiec jest w Czechach mniejsze niż w Polsce czy Rumunii, ale zauważa się tu z niepokojem rozbrat między polityką Berlina i Waszyngtonu. Pragmatyzm wskazuje, by liczyć na wsparcie amerykańskie dla Ukrainy. Nie przypadkiem więc nowy premier czeski Petr Fiala wziął udział w wyprawie polskich i słoweńskich przywódców do Kijowa w połowie marca 2022 roku i podpisał wraz z prezydentem Zełenskim wspólną deklarację popierająca członkostwo Ukrainy w NATO w listopadzie tegoż roku. Również Słowacja przezwycięża na ogół wcześniejsze problemy tożsamościowe w relacjach z sąsiadami[23].

Trudniej zrozumieć politykę Węgier. Chcąc się uniezależnić od nacisków ze strony Unii Europejskiej premier Victor Orban uzależnił swój kraj od dostaw rosyjskich surowców energetycznych, a w relacjach z Ukrainą kieruje się resentymentami w sprawie mniejszości węgierskiej na Zakarpaciu. Choć historycznie rzecz biorąc trudno znaleźć pozytywny wpływ Rosji na strategiczne położenie Węgier, Orban przyjął zarówno w kwestii bezpieczeństwa energetycznego, jak i relacji z Ukrainą kurs odmienny od polskiego. Ostatecznie nie protestował wobec sankcji nakładanych przez Unię Europejską na Rosję, ale twierdzi, że sankcje te powodują więcej kłopotów dla węgierskiej gospodarki niż sama wojna[24].

Skomplikowana jest postawa Rumunów. Z jednej strony agresja rosyjska  wywołała wiele odruchów sympatii i pomocy dla uchodźców ukraińskich oraz dezaprobaty dla Niemiec wobec ich prorosyjskiej polityki – wobec 27% uznania dla polityki niemieckiej w Polsce, w Rumunii odsetek ten spadł ostatnio nawet do 19% – z drugiej jednak strony polityka prounijna ma nadal bardzo wysokie poparcie, a stanowisko Polski jest w Rumunii mało popularne, gdyż mało znane za sprawą zachodnich mediów, które na ogół ostro Polskę krytykują. Bardziej zdystansowane wobec wojny na Ukrainie stanowisko zajmują Słowenia, Chorwacja i Bułgaria, a szczególnie Austria, choć warto pamiętać, że premier Słowenii Janez Janša wziął udział w polsko-czeskiej wyprawie do Kijowa w marcu 2022 roku[25].

 

Perspektywy współpracy w regionie. W historii narodów Europy Środkowej widać nie tylko ogromne bogactwo ich dziedzictwa, ale problemy tożsamościowe i konflikty, które toczyły ten region i które lepiej lub gorzej udaje się przezwyciężać. Z punktu widzenia geopolitycznego położenia państw regionu i ich zewnętrznych wyzwań widać wyraźnie, że niektóre z nich miały głównie problemy z naporem niemieckim, inne zaś z rosyjskim lub tureckim. Z punktu widzenia potencjalnych napięć w obrębie projektu Trójmorza istnieją dwa główne problemy: dziedzictwo dawnego Królestwa Węgier i dziedzictwo dawnej Rzeczpospolitej polsko-litewskiej.

Królestwo Węgier obejmowało w przeszłości obecne ziemie Słowacji, Rumunii, Chorwacji i w pewnej mierze Ukrainy, a na tych terenach nadal mieszka liczna ludność węgierskojęzyczna. Władze Węgier, które zostały w wyniku traktatu z Trianon w 1920 roku pozbawione tych ziem, zawsze odwoływały się do tego traktatu jako swego rodzaju tragedii narodowej i nadal często mobilizują opinię publiczną w kraju tęsknotami za wielkim Królestwem Węgier. Powoduje to pewną nieufność w państwach sąsiadujących z Węgrami, tym bardziej, że ostatnio rząd tego kraju uzależnił się nadmiernie od dostaw rosyjskich surowców energetycznych i prowadzi  własną politykę wobec Rosji. Dla przyszłości Trójmorza pamięć o Królestwie Węgier stwarza konieczność większej elastyczności po obu stronach. Węgrzy powinni pogodzić się z istniejącymi granicami, a władze państw sąsiednich winny dbać o swobody mniejszości węgierskiej na swoim terenie.

Dziedzictwo Rzeczpospolitej polsko-litewskiej zostało zniszczone bardziej dotkliwie przez Rosję i Związek Sowiecki, a mniejszość polska na Litwie, Białorusi i Ukrainie jest stosunkowo nieliczna. Nie znaczy to, by państwa te nie miały obowiązku troszczyć się o swobody należne tej mniejszości. W tej kwestii duży postęp zanotowano ostatnio w relacjach polsko-litewskich i polsko-ukraińskich. W wielu kwestiach prezydenci Polski Andrzej Duda i Litwy Gitanas Nausėda działają obecnie ręka w rękę, a prezydent Wołodymir Zełenski złożył niedawno kwiaty na Cmentarzu Orląt we Lwowie, co było gestem niewyobrażalnym jeszcze do niedawna. Podobny postęp w relacjach polsko-białoruskich wydaje się możliwy jedynie po upadku reżimu Łukaszenki w Mińsku.

Wschodnie sąsiedztwo Trójmorza może odegrać decydującą rolę w przyszłości tego projektu. Wymaga to jednak dobrego zrozumienie dziedzictwa polsko-litewskiej Rzeczpospolitej z lat 1386-1795. Państwo stworzone przez Jagiellonów było czymś niezwykłym w swojej epoce, ale nie było tworem idealnym. Polacy mają tendencję do jego idealizowania, gdyż było oparte w dużej mierze na polskiej kulturze, z czego Polacy są dumni. Z dumy tej nie trzeba rezygnować, ale idealizacja Rzeczpospolitej, a zwłaszcza tęsknoty za jej odbudową pod kuratelą Polaków nie służą ani dzisiejszym Polakom ani narodom wyrosłym na jej obszarze. Rzeczpospolita, będąca wspaniałym przykładem państwa wielonarodowego i wielowyznaniowego, opartego na idei wolności, upadła przecież nie tylko na skutek wrogich działań sąsiadów, ale także z powodu rezygnacji z odrębnej ruskiej części państwa oraz z kryzysu kultury politycznej szlachty.

Właściwe odczytanie historii może służyć lepszej przyszłości narodów Trójmorza, ale także narodów mieszkających dziś na terenie Rzeczpospolitej. Jak słusznie zauważył ukraiński kompozytor i wirtuoz, Taras Kompaniczenko,  „idealizacja  nie prowadzi do budowania wspólnoty. Mogą to zrobić tylko zaufanie i prawda. Dziś Tatarzy krymscy są częścią naszego narodu. Budowana jest narracja, że przez tysiąc lat Tatarzy i Ukraińcy wspólnie walczyli z wrogami i zawsze byli przyjaciółmi, nigdy wrogami. Wiemy, że to nie jest prawda (…) Podobnie jest w przypadku relacji z Polakami. To, że nie będziemy mówić o tym, co nas boli w naszej historii, nie sprawi, że zniknie ona z naszej pamięci. Przeciwnie, musimy o tym mówić i z podniesioną głową deklarować światu, że udaje się nam, mimo wszystkich przeciwności,  budować wspólną przyszłość”[26].

Czy historia dzieli czy może też łączyć? Oto dylemat często rozpatrywany w obliczu trudnych, a często tragicznych doświadczeń, tkwiących w pamięci współczesnych pokoleń mieszkańców Europy Środkowej. Czy i jak przezwyciężyć uczucia i opinie wynikające z tej pamięci? Na pierwszą część pytania odpowiedź nasuwa się sama: jeśli niszczących uczuć i opinii o przeszłości nie przezwyciężymy, to będziemy skazani na powtarzanie konfliktów.

Trudniej odpowiedzieć na drugą część pytania. Chodzi o to, w jakim stopniu  pamięć o złych doświadczeniach zatruwa współczesne relacje między narodami regionu i na czym opierać budowanie wspólnoty. Pamięć o problemach w Rosją, Niemcami czy Turcją może wzmacniać omawiane więzy, gorzej z pamięcią o krzywdach doznawanych od narodów regionu. Tu na pierwszym planie jest pamięć Słowaków, Chorwatów czy Rumunów o polityce madziaryzacji z końca XIX wieku oraz pamięć Węgrów o traktacie z Trianon. Jej stan zależy w dużej mierze od polityki historycznej Słowaków, Chorwatów, Rumunów i Węgrów, a więc od tego, gdzie widzą oni priorytetu swej polityki historycznej – czy w odnawianiu historycznych resentymentów w celu umacniania własnej tożsamości, czy też w realizowaniu szerszego projektu Trójmorza, służącemu umacnianiu bezpieczeństwa w dalszej perspektywie. O ile więc polityka historyczna Słowacji, Chorwacji i Rumunii nie budzi pod tym względem zastrzeżeń, o tyle polityka Węgier budzi czasem niepokój.

Inną kwestią jest polityka historyczna Polski, Litwy, Ukrainy, czy Białorusi, odnosząca się do dziedzictwa polsko-litewskiej Rzeczpospolitej. Wieloetniczna i wielowyznaniowa Rzeczpospolita – dzieło Jagiellonów – przetrwała czterysta lat i zasługuje na wdzięczną pamięć wszystkich tworzących je narodów – Polaków, Litwinów i Rusinów. Z tych ostatnich wyłoniły się w nowszych czasach współczesne narody ukraiński i białoruski.  Historia brutalnie „odpolszczyła”, wedle słowa użytego przez Rafał Ziemkiewicza[27], ten projekt polityczny. Polski naród szlachecki nie zdołał utrzymać Rzeczpospolitej; została ona zniszczona przez sąsiadów, a na jej kresach wschodnich wyrosły nowoczesne narody Litwinów, Białorusinów i Ukraińców. Ostatni akt polskiej tragedii na wschodzie wyreżyserowali Hitler ze Stalinem, doprowadzając do eliminacji większości Polaków z Ukrainy i Białorusi. Dziś pozostali tam Polacy są polskojęzycznymi obywatelami obydwu tych krajów. Zasługują oni na prawa mniejszości, ale granice są tam gdzie są. Rozpalanie historycznych emocji służyć może tylko imperialnym interesom rosyjskim.

Ostatnie lata przyniosły nadzieje na złagodzenie resentymentów na obszarze dawnej Rzeczypospolitej. Co może łączyć Polaków, Litwinów, Białorusinów i Ukraińców po rozpadzie Rzeczpospolitej, emancypacji chłopstwa kresowego, po dekadach krwawych nieraz konfliktów polsko-ukraińskich, po katastrofie sowietyzmu i odrodzeniu się rosyjskiego imperializmu w postaci rosyjskiej kolonizacji Białorusi przez Łukaszenkę i najbardziej odrażającej, krwawej postaci putinizmu?[28] Jest to duch wolności. Ten sam duch, który przyświecał sześćset lat temu Rzeczpospolitej, który zdeformowano pod jej koniec, który kierował Polakami walczącymi o odzyskanie niepodległości w powstaniach narodowych oraz w 1918 i 1989 roku. To jest ten sam duch wolności, który odezwał się w milionach Białorusinów po sfałszowaniu przez Łukaszenkę wyborów w 2020 roku, a także przejawił się w bezprzykładnym bohaterstwie żołnierzy ukraińskich w 2022 roku. Ten sam duch wolności i solidarności przejawił się w Polakach wspomagających polityczną emigrację białoruską oraz przyjmujących miliony wojennych uchodźców z Ukrainy pomimo nienajlepszych wspomnień ze wspólnej przeszłości. Każe on także Białorusinom i Ukraińcom przewartościować własne oceny historyczne. Widać to już wyraźnie w poprawie relacji polsko-litewskich i polsko-ukraińskich. Białorusini jeszcze czekają na nową okazję, by zrzucić z siebie dyktaturę Łukaszenki.

 

Zakończenie. Kluczowy dla przyszłości projektu Trójmorza będzie wynik wojny rosyjsko-ukraińskiej oraz amerykańskiej strategii związanej z tą wojną. Wynik wojny w chwili obecnej, a więc w lutym 2023 roku nie jest pewny. Triumf Rosji może projekt ten pogrzebać, gdyż Amerykanie porzuciliby najprawdopodobniej swe optymistyczne plany osłabienia tego państwa i wrócili do swoistej Realpolitik. Również przedłużanie się zmagań na Ukrainie, czyli wojna na wyczerpanie, może osłabiać determinację USA w podtrzymywaniu planów związanych z Trójmorzem. Ważna jest więc determinacja w kontynuowaniu pomocy dla Ukrainy, jak i determinacja samych Ukraińców.

Obraz społeczeństwa Ukrainy w czasie wojny jest skomplikowany. Obok niesłychanego bohaterstwa zwykłych ludzi, który gotowi są oddać zdrowie i życie za wolność Ukrainy, a często nawet po to, by po prostu nie wpuścić znienawidzonych barbarzyńców do swego domu, mamy tysiące ludzi przerażonych, bezradnych zdezorientowanych, pragnących jedynie unieść życie z piekła stworzonego przez Rosjan. Setki tysięcy Ukraińców stawiają wszystko na jedną kartę i wpisują się w pospolite ruszenie, w pomoc medyczną, logistyczną czy psychologiczną. Duma miesza się z pogardą dla wrogów i bezgranicznym poświeceniem. Są jednak także „separy” – ludzie, którzy pozostali na zajętych przez Rosjan terenach Donbasu po ucieczce lub wywózce świadomych Ukraińców i którym wszystko jedno, kto będzie tam rządził, byle nie zabijał. „Separy” słuchają propagandy rosyjskiej, pragną końca „specjalnej operacji wojskowej” Kremla, ale winę za katastrofę zrzucają często na rząd w Kijowie. Wpływy tej grupy mieszkańców wschodniej Ukrainy wydają się jednak maleć wraz z nasilaniem się rosyjskich okrucieństw oraz ze stratami ludzkimi w tym rejonie – ofiarami śmiertelnymi i ofiarami deportacji w głąb Rosji.

W Polsce można więc myśleć o wspólnocie losów Polski i Ukrainy, o odradzaniu się duchów atamanów kozackich. Można mieć nadzieję, że będzie to raczej duch Piotra Konaszewycza-Sahajdacznego a nie Bohdana Chmielnickiego, oraz, co szczególnie ważne dla Polaków, by Ukraińcy wyrzekli się do końca ducha masakr wołyńskich. Ukraińcy wybierali w różnych czasach różnych sojuszników i najczęściej źle na tym wychodzili. Sojusze te były pułapkami dla Ukraińców, ale także godziły w Polskę. Stąd refleksja o wspólnocie tragicznych losów obydwu narodów. Bohaterska obrona Ukraińców przed „raszyzmem” Putina przypomina też o wadze tożsamości narodowej. „Naród, tożsamość, kultura, religia, tradycja, język, literatura, historia. Takie proste, takie oczywiste, a na Zachodzie ten wielowarstwowy dar próbują zastąpić walką z ociepleniem klimatu czy zabawami w łóżku. W chwilach wspólnotowej próby wszystko wraca jednak na swoje miejsce”[29]. Polacy są w lepszej sytuacji niż Białorusini i Ukraińcy, choć stale podlegają sterowanym z Berlina naciskom w Unii Europejskiej, a także są rozdarci politycznie. Rosyjski atak na Ukrainę ujawnił fiasko sojuszu niemiecko-rosyjskiego, mającego na celu podział sfer wpływów w Europie Środkowo-Wschodniej: Polska miała być niemieckim satelitą w Unii Europejskiej, a Białoruś i Ukraina – wasalami Rosji. Kreml pospieszył się jednak z realizacją swoich planów maksimum, niszcząc plan misternie przygotowywany na spółkę z Berlinem i otworzył nowy etap historii regionu.

Wszystko zależeć więc będzie od wyniku wojny rosyjsko-ukraińskiej i amerykańskiej determinacji, by Ukraina przetrwała[30]. Jak na razie wygląda, że perspektywy są pomyślne. Podczas wizyty w Kijowie i Warszawie w dniach 20-22 lutego 2023 roku prezydent Joe Biden zaznaczył, że determinacja USA w obronie Ukrainy jest ogromna. Zapowiedział kolejne pakiety pomocy militarnej, stwierdził, że „Ukraina nigdy nie będzie zwycięstwem Rosji” i odwołał się do najwyższych wartości amerykańskich, wyrażonych w hasłach dotyczących wolności. Podobny przekaz sformułowano podczas warszawskiego szczytu „bukareszteńskiej dziewiątki”, czyli państw wschodniej flanki NATO – Estonii, Łotwy, Litwy, Polski, Czech Słowacji, Węgier, Rumunii i Bułgarii[31]. Dla państw Europy Środkowej  okno możliwości otwarło się nieco szerzej, ale o przyszłości nie można powiedzieć niczego pewnego.

 

 

 

[1] Wojciech Roszkowski, Orzeł, lew i krzyż. Historia i kultura krajów Trójmorza, (Kraków: Biały Kruk, 2022), t. I, ss. 11-21.

[2] Wojciech Roszkowski, „Dwanaście państw Trójmorza”, w: Paweł Kowal, Agnieszka Orzelska-Stączek, Inicjatywa Trójmorza: geneza, cele, funkcjonowanie, (Warszawa: ISP PAN, 2019), ss. 97-123.

[3] Według danych krajowych zestawionych w https://en.wikipedia.org/wiki/List_of_countries_by_GDP_%28PPP%29  (11 X 2022).

[4] Obliczenia własne według: https://en.wikipedia.org/wiki/List_of_countries_by_past_and_projected_GDP_(nominal)#IMF_estimates_between_2010_and_2019  (11 X 2022).

[5] Obliczenia własne według: https://www.macrotrends.net/countries/ranking/gnp-gross-national-product  (14 II 2023); Joanna Stańczak, Dorota Szałtys, Janusz Witkowski, „Potencjał ludnościowy Unii Europejskiej”,  https://stat.gov.pl/files/gfx/portalinformacyjny/pl/defaultaktualnosci/5468/29/1/1/potencjal_ludnosciowy_ue.pdf  (10 XII 2022).

[6] Jonathan Sunley, Hungary. The Triumph of Compromise, (Institute foe European Defence and Startegic Studies, 1993), ss. 27 nn.

[7] „Kulisy zawarcia umów gazowych w okresie rządów PO-PSL. Co wynegocjowali Tusk z Pawlakiem?” https://polskieradio24.pl/5/1222/artykul/2892052,kulisy-zawarcia-umow-gazowych-w-okresie-rzadow-popsl-co-wynegocjowali-tusk-z-pawlakiem  (16 II 2023).

[8] „Co to jest błąd krymski? Z Agnieszką Orzelską-Stączek rozmawia Jakub Maciejewski”, Arkana, 2015, nr 5, ss. 84-89.

[9] Por. np. stosunkowo umiarkowane analizy: Peter Alter, Nationalism, (Edward Arnold, 1991); Alexander J. Motyl, “The Modernity of Nationalism”, Journal of International Affairs, 1992, t. 45, nr 2; Jan Kofman, Nacjonalizm gospodarczy – szansa czy bariera rozwoju, (Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN, 1992), jak i analizy bardziej krytyczne wobec zjawiska nacjonalizmu, często utożsamiające uczucia narodowe z “neofaszyzmem”: Walter Lacquer, Faszyzm. Wczoraj, dziś,jutro, (Warszawa: Da Capo, 1996); Roger Eatwell, Faszyzm. Historia, (Poznań: Rebis, 1999); Timothy Snyder, Droga do niewolności. Rosja-Europa-Ameryka, (Kraków: Znak Horyzont, 2019).

[10] Francis Fukuyama,  Tożsamość. Współczesna polityka tożsamościowa i walka o uznanie, (Poznań: Rebis, 2018), ss. 14, 16 i 99.

[11] Alexander Kiossev, “Notes on Self-colonising Cultures”, w: Cultural Aspects of the Modernization Process, (Oslo 1995); Alexander Kiossev, „The Self-Colonizing Metaphor”, Atlas of Transformation, http://monumenttotransformation.org/atlas-of-transformation/html/s/self-colonization/the-self-colonizing-metaphor-alexander-kiossev.html  (11 I 2022); Paweł Marczewski, „Paradoksy samokolonizacji Europy Wschodniej”, Przegląd Humanistyczny, 2014,  5 (446), ss. 73-82; Grażyna Szat-Gyłybowa, „Aleksandra Kiosewa koncepcja samo kolonizacji i efekt symmorfozy”, Poznańskie Studia Slawistczne, 2017, nr 13.

[12] Np. Joanna Fomina, „Integracja europejska jako samokolonizacja? Zawłaszczenie teorii postkolonialnej przez polskich eurosceptyków”, Czas Kultury, 2016, nr 4, ss. 100-106.

[13] Fukuyama,  Tożsamość, op. cit.

[14] Éric Zemmour, Francja nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa, (Warszawa: Instytut Nowych Mediów, 2021).

[15] Katarzyna Szumlewicz, „Woke – kultura przesady i cynicznych ofiar”,  https://wei.org.pl/2022/aktualnosci/katarzynaszumlewicz/woke-kultura-przesady-i-cynicznych-ofiar  (22 II 2023)/

[16] Adrian Siwek, „Bez mięsa, bez auta i trzy ubrania na rok”, Gazeta Polska Codziennie,  17-19 II 2023 r.

[17] Vaclav Havel, Siła bezsilnych i inne eseje (Warszawa: Agora S.A., 2011).

[18] Henri Guaino, „Zmierzamy ku wojnie niczym lunatycy”, Wszystko Co Najważniejsze”, nr 43, s. 4.

[19] „Putin manipuluje historią w swoim wystąpieniu. Marzenia o wielkiej Rosji i kłamstwo o sowieckich początkach Ukrainy”, https://www.polskieradio.pl/39/1240/artykul/2906826,putin-manipuluje-historia-w-swoim-wystapieniu-marzenia-o-wielkiej-rosji-i-klamstwo-o-sowieckich-poczatkach-ukrainy (21 II 2023).

[20] Rafał Ziemkiewicz, Wielka Polska, (Lublin: Fabryka Słów, 2022), ss. 161-167; Robert Spalding, Wojna bez zasad. Chiński plan dominacji nad światem, (Warszawa: Zona Zero sp. z o.o., 2022).

[21] Agnieszka Orzelska-Stączek, Paweł Ukielski, Inicjatywa Trójmorza z pertspektywy jej uczestników, (Warszawa: ISP PAN, 2020).

[22] Por. n.p. Andrzej Nowak, Polska i Rosja. Sąsiedztwo wiolności i despotyzmu X-XXI w. (Kraków: Biały Kruk, 2022).

[23] Jan Hrdlička, „Solidarita po česku”, Týdeník Echo, 2022, nr 49, s. 74; https://www.ukrinform.pl/rubric-polytics/3605247-zeenski-i-fiala-podpisali-wspolna-deklaracje-o-czonkostwie-ukrainy-w-nato.html  (16 II 2023); Piotr Bajda, Małe państwo europejskie na arenie międzynarodowej, (Warszawa: Wydawnictwo Naukowe UKSW, 2018), ss. 231 nn.

[24] Łukasz Warzecha, „Inna droga Orbana”, Do Rzeczy, 30 I-5 II 2023 r.; Piotr Semka, „Szlak Viktora Orbana – droga czy bezdroża”, Do Rzeczy, 6-12 II 2023 r.

[25] Anca Maria Cernea, „Nein, danke”, Rzeczy Wspólne,  2022, nr 3, ss. 84-91; Marzena Czernicka, Polityka bezpieczeństwa współczesnej Bułgarii, (Warszawa: ISP PAN, 2019), ss. 111-220.

[26] „Rzeczpospolita wielu wolnych narodów”, Wszystko Co Najważniejsze, nr 44, s. 11.

[27] Rafał Ziemkiewicz, Wielka Polska, (Lublin: Fabryka Słów, 2022), s. 258.

[28] Jakub Maciejewski, Wojna. Reportaż z Ukrainy, (Kraków: Biały Kruk, 2022).

[29] Tamże, s. 259.

[30] Różne przewidywania w tej sprawie zawarli w swych tekstach: Piotr Grochmalski, „Rok klęsk Rosji – jak Putin wzmocnił potęgę Polski i NATO”; Maciej Kożuszek, „Doktryna Bidena”, Gazeta Polska,  22 II 2023 r.; Piotr Semka, „Przykre przebudzenie z miłego snu”; Rafał Ziemkiewicz, „Główny błąd Zachodu”;  Łukasz Warzecha, „Pokój musi nadejść”; Wojciech Golonka, „We mgle wojny na wyniszczenie”, Do Rzeczy, 20-26 II 2023 r., ss. 16-27.

[31] Adrian Siwek, „Prezydent Biden: Polska i Ameryka na straży wolności”, Gazeta Polska Codziennie, 22 II 2023 r.; Paweł Kryszczak, „Biden do krajów B9: to wy wzmocniliście NATO, jesteście liderami”, Gazeta Polska Codziennie,  23 II 2023 r.  

Facebook
YouTube