W systemie instytucjonalnym Unii Europejskiej kary na państwa członkowskie z tytułu niewykonywania zobowiązań wynikających z członkostwa w UE są nakładane albo przez Komisję Europejską albo przez TSUE. Wszystkie one mają postać sankcji finansowych. Komisja Europejska może wystąpić o nałożenie sporych kwot karnych opłat, ale nie musi. To od swobodnej oceny Komisji zależy czy zdecyduje się ona sięgnąć po system kar finansowych czy też uzna, że rozstrzygniecie spornej sprawy może zostać przeprowadzone w inny sposób. Najczęściej przy tym, jak dotychczas, KE stała na stanowisku że tylko dialog i porozumienie gwarantują skuteczną egzekucję prawa UE.  

Kary dotyczą zazwyczaj niewykonania wyroku merytorycznego TSUE, hipotetycznie mogą też dotyczyć niewykonania środka zabezpieczającego. Należy jednak zaznaczyć, że w tym drugim przypadku raczej się ich nie stosuje, co jest spowodowane tym przede wszystkim, że środek zabezpieczający nie jest merytorycznym rozstrzygnięciem spornej sprawy zawisłej przed TSEU.

W UE inaczej też postrzega się niewykonanie środka zabezpieczającego i niewykonanie wyroku TSUE. Najczęściej powodem ignorowania wyroków TSUE są względy polityczne i np. zbliżające się wybory. Najwyższą karę, 40 mln euro, za niewykonanie wyroku zapłaciły dotychczas Włochy w 2014 r. za naruszenie norm unijnych dotyczących gospodarowania odpadami. Do tego TSUE dołożył 42,8 mln euro kary okresowej (półrocznej). Natomiast najwyższą karę okresową zapłacili Francuzi. Chodzi o sankcje z 2005 r. za brak prawidłowej kontroli państwa nad połowami niektórych gatunków ryb. W przypadku Francji, za każe pół roku zwłoki w wykonaniu wyroku, naliczano 57,77 mln euro kary. Pomimo tak drakońskiej grzywny, Francja wyroku TSUE nie wykonała.

Nie jest to przy tym precedens. Szacuje się, że z 800 – 900 spraw wnoszonych do TSUE co roku, ok. 1-2 proc. wyroków jest niewykonywanych. W czołówce państw, które najczęściej kontestują unijne wyroki są: Grecja, Włochy i Hiszpania. Z danych udostępnionych w ubiegłym roku przez polski MSZ wynika, że Grecy nie wykonali aż 12 wyroków TSUE, Włosi – 9, a Hiszpanie 6. Na ścieżkę kolizyjną z unijnym prawem wchodzą kraje uznawane powszechnie za praworządne, które także nie wykonują wyroków TSUE. I tak, przykładowo Niemcy nie wykonały 3 wyroków, Belgowie – 2, Irlandczycy – 2, a Francuzi jednego.

W przypadku sankcji finansowych głównym rozgrywającym jest Komisja Europejska. Jeśli nie wykona się środka tymczasowego, ewentualnie w przypadku przegranej – nie wykona się wyroku, to Komisja w pierwszym kroku wnosi o wykonanie wyroku. W drugim występuje o kary, dając zarazem czas – mimo wszystko – na wykonanie wyroku. Jeśli państwo członkowskie mimo zasądzonej kary jej nie zapłaci to Komisja Europejska może zasądzone środki odebrać w inny sposób. Potencjalnych możliwości egzekucji wyroku jest wiele. Komisja ma uprawnienia podobne jak komornik sądowy. Przykładem działania KE może być Bułgaria.  W jej przypadku w 2008 r. Komisja Europejska zagroziła, że odbierze czterem rządowym agendom środki unijne za to, że ta nie wdrożyła programu antykorupcyjnego. Bułgarom zamrożono wówczas w sumie 1 mld euro unijnych dotacji. Nie było to jednak w następstwie niewykonania wyroku TSUE, ale procedur narzuconych przez samą Komisję Europejską.

Należy przypomnieć, że do tej pory żadne unijne państwo, które nie zapłaciło unijnych kar z tytułu niewykonania środka zabezpieczającego czy wyroku TSUE, nie zostało jeszcze ukarane odebraniem mu środków unijnych, lub w inny sposób. Jeśli tak się zdarzy w przypadku Polski będzie to precedens i kolejny dowód nierównego traktowania Polski przez UE i tego, że w sporze z Polską nie chodzi tak naprawdę o kwestie prawne, ale o dążenie instytucji UE do zmiany władzy w Polsce i – docelowo – przejęcia władzy przez ugrupowania, które w stosunku do EU zachowywały się nie tylko entuzjastycznie ale wręcz wasalistycznie. Należy wskazać, że taką diagnozę przedstawiła już prawie rok temu francuska prawnik Anne-Marie Le Pourhiet, w opinii której spór o tzw. praworządność z Polską i Węgrami jest w istocie sporem politycznym w którym chodzi o to aby w państwach członkowskich UE odsunąć od władzy, teraz i na przyszłość wszystkie ugrupowania krytycznie czy choćby sceptycznie patrzące na UE, co wynika z przekonania, że UE ma być projektem liberalno-lewicowej federacji w kierunku której konsekwentnie zmierzamy wbrew jednoznacznym wskazaniom traktatów.  W opinii francuskiej badaczki chodzi teraz o wytworzenie klimatu dla takiej federacji, a taki klimat to klimat ideologii lewicowej, bezkrytycznie patrzącej na UE.  Należy przy tym pamiętać, że już w UE mówi się o konieczności zmiany traktatów i z dużą dozą prawdopodobieństwa  zmiana ta będzie polegała na wpisaniu do traktatów obecnej praktyki, która w wykonaniu KU i TSUE jest praktyka ultra vires. Narzędziem takiej federalizacji będzie tzw. mechanizm solidarnościowy z długiem UE, który w istocie jest formą uwspólnotowienia długu. W wypowiedź francuskiej prawniczki wpisuje się też wypowiedź byłego premiera Słowenii.  Janez Janša stwierdził, że widać wyraźnie stosowanie przez UE podwójnych standardów. KE i TSEU inaczej patrzy na kraje Europy Zachodniej inaczej na Polskę czy Węgry. Wskazał przy tym, że odrębność ta wynika w dużej mierze z woli posłuszeństwa programom lewicowo-liberalnym UE, czego przykładem może być Malta czy Hiszpania, gdzie mimo ewidentnych problemów  z praworządnością (wolność mediów, problem sądownictwa na Malcie) bezkrytyczna aprobata ideologii gender i LGBT sprawia, że kraje te są traktowane łagodniej. Ostatnio także kanclerz Austrii wsparł Polską i Węgry w sporze z UE, mówiąc wprost, że „zasady praworządności i poszanowanie podstawowych wartości europejskich są kluczowe do kontynuowania sukcesu Unii Europejskiej. Nie sądzę jednak, że dobrze jest, gdy mówi się tylko o Polsce i Węgrzech. Musi to dotyczyć wszystkich krajów. Tylko wtedy, gdy unijne standardy są jednakowo stosowane wszędzie, możemy uzyskać niezbędną do rozwoju energię” – podkreślił kanclerz Sebastian Kurz. Godzi się przypomnieć, że także były kanclerz Austrii Wolfgang Schuessel w wywiadzie dla portugalskiego dziennika „Publico” oświadczył, że władze Unii Europejskiej powinny unikać pouczania Warszawy, a nagonka na Polskę jest nieuzasadniona. Polityk Austriackiej Partii Ludowej (OeVP) wskazał, że o ile Komisja Europejska miała prawo do krytykowania rządów Polski i Węgier „za naruszenie pewnych zasad”, to władze unijne „powinny unikać dawania lekcji” rządom obu tych krajów. Austriacki polityk ocenił, że opinie o braku demokracji w Polsce są przesadzone, podobnie jak porównywanie jej do krajów takich jak Turcja czy Rosja. Były kanclerz Austrii przyznał w wywiadzie, że sankcje unijne zastosowane w 2000 r. wobec jego rządu, po wejściu do niego skrajnie prawicowej Austriackiej Partii Wolności (FPOe) Joerga Haidera, także były niesprawiedliwe i przesadzone, ale pokazywały jasny kierunek jakim jest konsens lewicowo-liberalnych ugrupowań, które są gotowe na wszystko aby z publicznego dyskursu na poziomie UE wyeliminować prawicowo-konserwatywną narrację. Polityk austriacki stwierdził przy tym, że obecnie poważnym problemem w UE jest populizm lewicowy czego przykładem może być grecka Syriza i hiszpańskie Podemos.  W opinii Wolfganga Schuessela Unia niebezpiecznie skręciła w lewo, na sztandarach wypisując hasła gender i LGBT, a zarazem wykreślając wartości chrześcijańskie czy np. przywiązanie do tradycyjnych wzorców, które w narracji dzisiejszej stały się wręcz synonimem opresji.  

 

 

 

Facebook
YouTube