Proponowana umowa o wolnym handlu między Unią Europejską a krajami Mercosur (Brazylią, Argentyną, Paragwajem i Urugwajem) wzbudza kontrowersje w Europie. Polska wyraziła sprzeciw wobec porozumienia w jego obecnym kształcie. Choć rząd podkreśla troskę o interesy rolników, krytyczne głosy sugerują, że jego stanowisko może być także wyrazem politycznej gry w relacjach z Brukselą i krajowym elektoratem.
Umowa UE-Mercosur, negocjowana od 1999 roku, miałaby stworzyć jedną z największych stref wolnego handlu na świecie, obejmującą około 780 milionów ludzi. Zwolennicy, w tym zwłaszcza Niemcy i Hiszpania, przekonują, że otworzy ona nowe rynki eksportowe dla europejskich produktów przemysłowych i przyniesie korzyści gospodarcze.
Przeciwnicy, z Polską, Francją, Austrią i Irlandią na czele, widzą w niej przede wszystkim zagrożenie dla lokalnych producentów rolnych. Polscy rolnicy, którzy już odczuwają skutki konkurencji ze strony ukraińskich produktów rolnych, obawiają się dalszego osłabienia swojej pozycji na rynku europejskim. Ich zdaniem napływ tańszych produktów z Ameryki Południowej, które mogą nie spełniać europejskich norm środowiskowych i jakościowych, to cios w lokalne rolnictwo. W Europie widać wyraźnie, że umowa – lansowana przez Berlin – ma dać profity Niemcom, dla których otworzy się wręcz gigantyczny rynek zbytu. Inne kraje rolnicze UE widzą zaś w niej głównie zagrożenie dla własnych producentów, którzy obciążeni kosztami m.in. Zielonego Ładu, będą po prostu niekonkurencyjni.
Premier Donald Tusk w listopadzie 2024 roku jasno określił stanowisko swojego rządu: Polska nie poprze umowy w jej obecnej formie. Podobne stanowisko zajął minister rolnictwa, podkreślając, że głównym priorytetem jest ochrona polskich rolników. Donald Tusk w swoich wypowiedziach zaznaczył, że rząd nie pozwoli na „poświęcanie interesów rolnictwa na ołtarzu globalizacji”.
Jednak krytycy obecnego rządu wskazują, że stanowisko Polski może być w równym stopniu wyrazem kalkulacji politycznej, co troski o sektor rolny. Koalicja Obywatelska, która bazuje na poparciu dużych miast i bardziej liberalnego elektoratu, może próbować zyskać wsparcie także wśród rolników – grupy tradycyjnie bardziej sceptycznej wobec ugrupowań centrowych.
Komisja Europejska pod przewodnictwem Ursuli von der Leyen argumentuje, że umowa z Mercosur jest kluczowa dla unijnej strategii handlowej, zwłaszcza w kontekście rosnących wpływów Chin w Ameryce Łacińskiej. Dla Brukseli porozumienie to symbol europejskiego zaangażowania w globalnym handlu. Ta sama Bruksela negocjuje jednak umowę w zaciszu gabinetu, co jeszcze bardziej podgrzewa temperaturę sporu, ponieważ najważniejsza umowa jest praktycznie negocjowana w tajemnicy, co kłoci się z tzw. europejskimi standardami otwartości, inkluzywności i transparentności.
Krytycy porozumienia wskazują nie bez racji, że Bruksela ignoruje realne obawy państw członkowskich, takich jak Polska i Francja. Kraje te zwracają uwagę na brak jasnych mechanizmów kontroli nad przestrzeganiem norm środowiskowych przez kraje Mercosur. Wystarczy przypomnieć, że Brazylia jest oskarżana o wylesianie Amazonii na ogromną skalę, co stoi w sprzeczności z unijnymi deklaracjami dotyczącymi walki ze zmianami klimatycznymi. Argumentem przeciw jest także brak konkurencyjności, gdyż tanie, mało ekologiczne rolnictwo Mercosur może po prostu pokonać rolnictwo europejskie w tzw. wolnym handlu.
Protesty polskich rolników, takie jak blokady dróg czy demonstracje w Warszawie, pokazują, jak głębokie jest niezadowolenie w tym środowisku. Rolnicy czują się pomijani zarówno przez Brukselę, jak i własny rząd. W ich ocenie napływ tanich produktów rolnych z krajów Mercosur grozi destabilizacją europejskiego rynku żywnościowego. Co więcej, ich zdaniem unijne regulacje dotyczące środowiska i dobrostanu zwierząt stawiają ich w gorszej pozycji konkurencyjnej niż producentów z Ameryki Południowej.
Jednak sprzeciw wobec umowy Mercosur może być również narzędziem w szerszej grze politycznej rządu Tuska. Z jednej strony, zajęcie twardego stanowiska wobec Komisji Europejskiej pozwala rządowi pokazać, że dba o interesy narodowe. Z drugiej strony, sprzeciw wobec umowy może być próbą budowania pozycji Polski w ramach unijnego systemu podejmowania decyzji, szczególnie w kontekście zbliżającej się polskiej prezydencji w Radzie UE w 2025 roku.
Polska, pod rządami Donalda Tuska, zajmuje krytyczne stanowisko wobec umowy Mercosur, argumentując, że jest to konieczne dla ochrony sektora rolnego. Jednak rzeczywiste intencje rządu pozostają przedmiotem debaty. Czy jest to wyraz autentycznej troski o interesy rolników, czy raczej element politycznej strategii w ramach Unii Europejskiej? Jedno jest pewne: przyszłość umowy Mercosur stanie się testem dla unijnej spójności oraz zdolności państw członkowskich do pogodzenia swoich interesów gospodarczych i społecznych.