W najbliższą niedzielę 3 kwietnia 2022 r. Węgrzy zadecydują o dalszym kierunku rozwoju swojego kraju. Premier Wiktor Orban sprawujący władzę nieprzerwanie od 2010 r. będzie walczył o kolejną reelekcję swojego ugrupowania. Tym razem opozycja – dotąd słaba i podzielona – zjednoczyła się pod szyldem „Wspólnie dla Węgier”. Blok powstały jesienią 2020 r. dotrzymał słowa i utworzył wspólną listę wyborczą mającą na celu zakończyć dominację Fideszu. Zadanie stojące przed Orbanem jest trudniejsze niż kiedykolwiek. Poza konsolidacją przeciwników pojawiły się niekorzystne okoliczności zewnętrzne, takie jak skutki gospodarcze pandemii Covid-19 oraz trwająca wojna na Ukrainie. Za sukces opozycji kciuki trzyma niemal cała Europa, USA oraz unijni dygnitarze. Czy Wiktor Orban ma szanse utrzymać władzę?

Jeszcze w grudniu 2021 r. w badaniach opinii publicznej „Wspólnie dla Węgier” wyprzedzało Fidesz, uzyskując 49% poparcia ankietowanych. Społeczne zmęczenie obecnym rządem, skandale korupcyjne oraz pogorszenie sytuacji gospodarczej (w szczególności inflacja) dały wiatr w żagle zjednoczonej opozycji. Nie bez znaczenia pozostaje jednoznaczne wsparcie ze strony instytucji UE oraz jej polityków, toczących otwartą wojnę z obecnym premierem. W ostrą krytykę Orbana zaangażowały się także Stany Zjednoczone, które wraz z wyborem Joe Bidena na prezydenta podjęły walkę z „autorytaryzmem” oraz domniemanym antysemityzmem Węgier. Jednak na początku 2022 r. nastąpił wyraźny spadek nastrojów, a Fidesz zaczął nadrabiać straty. Jak pokazują regularne badania opinii publicznej, w przededniu wyborów opozycja może liczyć na poparcie w granicach 43-45%.

Zdawałoby się, że znane ze swojej niechęci do Rosji węgierskie społeczeństwo krytycznie odniesie się do postawy Wiktora Orbana wobec toczącej się wojny na Ukrainie. Wręcz przeciwnie, polityka wschodnia wyraźnie nakierowana na partykularny interes narodowy Węgier spowodowała konsolidację zwolenników Fideszu i utrwaliła pozytywny trend sondażowy. Rząd oskarżył opozycję o dążenie do wmieszania Węgier w wojnę oraz obciążenia społeczeństwa jej kosztami. Wiktor Orban jest zdeterminowany kontynuować rozbudowę elektrowni atomowej w Paks oraz utrzymać (zwiększone na podstawie ubiegłorocznego kontraktu) dostawy gazu z Rosji. Z tego względu jest on zdecydowanie przeciwny dalszym unijnym sankcjom, szczególnie w zakresie surowców energetycznych. Dzięki temu obecnie sondaże wskazują na stabilną przewagę Fideszu oscylującego w granicach 50% poparcia.

Słabość opozycji wynika z jej różnorodności. W istocie to konglomerat ugrupowań o bardzo rozbieżnej wizji świata i państwa. „Wspólnie dla Węgier” łączy socjalliberałów, postkomunistów, umiarkowanych nacjonalistów czy centroliberałów. Partie tworzące blok do niedawna wzajemnie zwalczały się, oskarżając o bezradność wobec kolejnych sukcesów Orbana. Po 12 latach całkowitej dominacji Fideszu 6 opozycyjnych ugrupowań nawiązało taktyczny sojusz, który w założeniu pozwoli odsunąć kontrowersyjnego polityka od władzy.

Nie sposób nie zauważyć analogii do podobnego porozumienia, które powstało w Polsce w 2019 r. „Koalicja Europejska” startująca w eurowyborach, również była sojuszem „anty” – skierowanym przeciw Zjednoczonej Prawicy. Jej porażka i rychły rozpad pokazały, że wyniki wyborcze partii startujących w koalicji wbrew oczekiwaniom nie sumują się. Podobnie na Węgrzech – realnym spoiwem „Wspólnie dla Węgier” jest Wiktor Orban, a raczej wspólna nienawiść do obecnego premiera. Blok osłabia nie tylko wzajemna niechęć polityków. Prawdziwym problemem jest brak wyraźnego programu, kompleksowej alternatywy dla obecnej władzy. Nie powstała jasna oferta, która poza resentymentami i ogólnymi kierunkami polityki przekona węgierskiego wyborcę do oddania głosu. Nie bez powodu koalicjanci prędko skupili się na podziale miejsc na listach wyborczych, zgrabnie pomijając różnice programowe. Świadomi dalekoidących rozbieżności interesów, opozycjoniści jeszcze w listopadzie 2021 r. faktycznie zrezygnowali z rywalizacji o fotel prezydencki, odwołując prawybory mające wyłonić wspólnego kandydata.

Dzięki temu Fidesz z łatwością mógł narzucić ton przedwyborczych debat oraz ich tematykę. W dniu wyborów zamiast referendum w sprawie budowy chińskiego Uniwersytetu Fudan w Budapeszcie Węgrzy zadecydują o przyszłości promocji LGBT wśród młodzieży. To udane posunięcie divide et impera – stawiające w szczególnie trudnym położeniu polityków i wyborców Jobbiku. Wobec rosnącego kryzysu gospodarczego spowodowanego pandemią rząd Orbana zamroził ceny paliw oraz podstawowych produktów żywnościowych. W styczniu podniesiono płacę minimalną o ponad 16% oraz wprowadzono zerowy PIT do 25 roku życia. Przywrócono instytucję 13. emerytury oraz podwyższono pensje w sektorze publicznym. Opozycja nie przedstawiła w zasadzie własnych propozycji, zarazem nie mogąc sobie pozwolić na otwartą krytykę działań rządu. Ciężko też by dominująca w bloku lewica wprost opowiadała się przeciwko interwencyjnej polityce rządu. Dlatego też liderzy opozycji byli zmuszeni przyznać, że część programów socjalnych wprowadzonych przez Fidesz w przypadku zwycięstwa koalicji zostanie zachowana.

Języczkiem u wagi nadchodzących wyborów może okazać się Ruch Naszej Ojczyzny – niewielkie ugrupowanie węgierskich nacjonalistów. Utworzone przez konserwatywne skrzydło Jobbiku niezadowolone ze współpracy z resztą opozycji może skuteczne odebrać koalicji głosy radykałów. Sondaże z lutego 2022 r. dają nowej parti nawet 4% poparcia wydatnie osłabiając Jobbik. Jeszcze w 2014 i 2018 uzyskiwał on blisko 20% głosów, będąc poważną alternatywą dla obozu rządzącego. Dziś w przypadku oddzielnego startu mógłby liczyć na najwyżej 11%. Jednocześnie Ruch Naszej Ojczyzny sam ma niewielkie szanse na przekroczenie 5% progu wyborczego, czym zgodnie z metodą d’honta jeszcze bardziej wzmocni wynik Fideszu.

Nie ma wątpliwości, że niedzielne wybory będą dla Wiktora Orbana najtrudniejszymi od wielu lat. Czwarta kadencja z rzędu to nie lada wyzwanie, nawet przy tak istotnej dominacji medialnej oraz rozbudowanym zapleczu finansowym jak w przypadku Fideszu. Mimo to widać, że jego przeciwnicy nie mają spójnego pomysłu na Węgry. Polityka gospodarcza to wciąż atut Orbana tak jak głosy diaspory węgierskiej rozsianej w granicach sprzed 1920 r. Wiele wskazuje, że wynik wyborów mogą rozstrzygnąć głosowania w jednomandatowych okręgach wyborczych, obsadzających 106 ze 199 mandatów. W tym przypadku nawet minimalne różnice między kandydatami mogą mieć kluczowe znaczenie. Piłka pozostaje zatem w grze, a walka jest wyrównana jak nigdy dotąd. O politycznej przyszłości Orbana, a tym samym całych Węgier zadecydują niuanse.