Podsumowując ostatnie wydarzenia w Europie i świecie, związane z negocjowaniem pokoju na Ukrainie, Monachijską Konferencję Bezpieczeństwa i oburzeniem tzw. europejskiego mainstreamu na prezydenta Trumpa, który rzekomo ma lekceważyć Europę były premier Mateusz Morawieckie, jako lider Europejskich Konserwatystów i Reformatorów opublikował intersujący tekst, wzywający do „przebudzenia Europy”.
Mateusz Morawiecki wskazał, że „Już dziś Rosja jest uważana za kraj w znacznym stopniu zależny od Chin. Jeśli Chiny razem z Rosją uzależnią Europę, marny będzie los Polski. Chiny, Rosja i zwasalizowana Europa, to układ gospodarczy i demograficzny znacznie silniejszy niż USA. Możemy zatem całkiem wkrótce obudzić się w nowym świecie, w fatalnych realiach politycznych. Państwo Środka rzuca wyzwanie całej zachodniej cywilizacji, demokratycznej kulturze politycznej, całemu wolnemu światu. Ma zasoby, ma siłę polityczną, ma siłę gospodarczą i technologie, ma rosnącą potęgę militarną, ma spoistość kulturową i społeczną, ma wreszcie wielki resentyment, związany z „wiekiem upokorzeń”. A to wszystko razem stanowi wyjątkowo niebezpieczną mieszankę możliwości. W interesie wolnego świata, pod faktycznym przywództwem USA, jest powstrzymać, a przynajmniej zrównoważyć wzrost potęgi Chin”.
M. Morawiecki podkreślił także, że „Donald Trump słusznie uświadamia Europie, nie od wczoraj zresztą, że powinna zrozumieć te geopolityczne zależności”, jak również „uświadamia także konieczność ustabilizowania sytuacji w regionie Pacyfiku, która jest ‘być albo nie być’ dla wolnego świata”. Szef Europejskich Konserwatystów i Reformatorów napisał, że „uwzględniając ograniczoność zasobów amerykańskich i relatywny wzrost potęgi chińskiej, Stany Zjednoczone muszą stopniowo przesuwać na azjatycki teatr działań swoje siły zbrojne, siły gospodarcze i finansowe, o czym zresztą amerykańscy eksperci i politycy z obu stron sceny, pisali i mówili od lat. Stąd wynika od dawna sygnalizowany zamiar Prezydenta Trumpa, aby zmniejszyć obecność swoich wojsk w Europie, w celu skupienia uwagi i zasobów na Pacyfiku. Stąd wynika też od dawna artykułowane żądanie, aby Europa zachodnia wzięła swoje sprawy w swoje ręce i nie korzystała za darmo z „Pax Americana” – amerykańskiego parasola obronnego. Oczywiście, jest także w interesie USA (na szczęście), aby jedność transatlantycka pozostała faktem. Ale patrząc przez pryzmat interesów amerykańskich, trudno się dziwić prezydentowi Trumpowi, że chce na państwach europejskich wymóc uczciwy ich udział w polityce obronnej NATO”. Morawiecki zadał przy tym pytanie, „dlaczego podatnik amerykański ma płacić za europejskie bezpieczeństwo? Dlaczego żołnierz amerykański ma umierać za Europę, która w tym czasie „korzysta z życia”: popija wino w Barcelonie, zajada się francuskimi serami i raczy się piwem w Monachium? Pewnie większość z nas chciałaby, aby 35-letni okres prymatu USA trwał i żeby Europa mogła nadal zajmować się swoim „światem”. Tylko, że ten świat już przeminął. Żyjemy w nowej epoce”.
Szef EKR zapytał również, „czy zapowiedzi Donalda Trumpa o ograniczeniach obecności wojsk USA dotyczą także Polski?” i odpowiedział, że „nic takiego do tej pory nie padło. Pilnym zadaniem dla obecnego polskiego rządu jest jednak zadbanie, żeby Amerykanie nie tylko zostali w Polsce, ale by zwiększyli swoją obecność, gdy zdecydują się przesuwać swoje siły w Europie. Czy to możliwe? W czasach naszych rządów obecność amerykańska w Polsce się zwiększyła i było tak także za czasów pierwszej prezydentury Donalda Trumpa. Teraz ruch jest po stronie Donalda Tuska. On ma wszystkie narzędzia, a przede wszystkim odziedziczone po moim rządzie blisko 5% PKB na zbrojenia – to najmocniejsza karta w aktualnym europejskim rozdaniu (zachodnia Europa ledwie dochodzi do 2% PKB). Tylko na początek trzeba powstrzymać swoich ministrów, by nie formułowali niemądrych komentarzy nt. polityki USA i jej liderów. Dlaczego obecny premier odwołał szczyt UE-USA, zaplanowany na marzec br.? Ten szczyt, który uzgodniliśmy razem z Prezydentem Andrzejem Dudą w czasach naszych rządów jako ważny moment ucierania stanowisk pomiędzy państwami Unii a Stanami Zjednoczonymi. Po co rząd podpisał wspólne stanowisko z państwami zachodniej Europy, wzywające USA do powrotu do poprzedniej polityki? Czy rząd naprawdę nie rozumie, że nie ma powrotu do śwata absurdów i błędnych priorytetów Komisji Europejskiej? Czy D.Tusk nie widzi, że jego polityka prowadzi nas na ścianę, że obecne działania rządu stawiają Polskę w gorszej pozycji negocjacyjnej?”.
M. Morawieckie stwierdził przy tym, że „nie ma wątpliwości, że Europa Zachodnia poświęci Polskę, jeśli będzie trzeba, i pozwoli na wepchnięcie nas w orbitę Rosji. Albo zagramy w tej nowej grze Prezydenta Trumpa jako podmiotowy gracz, albo wystawimy się na potencjalną utratę podmiotowości i możliwość decydowania nad naszymi głowami. Nie wolno polskiemu rządowi kapitulować właśnie teraz, kiedy wykuwa się nowy podział sił i stref wpływów. Niech obecna koalicja rządząca szybko się przebudzi, bo dawno tyle czarnych chmur się nad naszą Ojczyzną nie zbierało. Obecny rząd zachowuje się jak uderzony obuchem. Nie wydaje się rozumieć, gdzie leży nasz egzystencjalny interes. Od kogo zależy nasza niepodległość. Wydaje im się, że Niemcy, Francja czy Holandia mogą nam pomóc w utrzymaniu naszej wolności, niepodległości i naszego dobrobytu. Nie odrobili lekcji z Ukrainy. A wystarczy popatrzeć na wschód, aby wiedzieć aż nadto wyraźnie, że bez pomocy USA ale też bez natychmiastowej reakcji Polski, Ukraina byłaby Rosją, a wojska rosyjskie stałyby pod Przemyślem, Zamościem i Chełmem. Jeśli przyjdzie do negocjowania losu Europy Środkowej, to możemy stać się przystawką albo daniem głównym w ‘menu’ Berlina, Brukseli i Paryża”. Dodał też, że „innymi słowy: te państwa, znając swoje słabości, mogą chcieć negocjować przyszły układ sił naszym kosztem. Kosztem Polski, Litwy, Łotwy, Estonii, Czech czy Słowacji. A o to właśnie chodzi Putinowi. O podbicie Ukrainy, zwasalizowanie Europy Środkowej i gospodarcze uzależnienie Europy Zachodniej”.
Jak podkreślił, „aby temu zapobiec, musimy mieć ścisły sojusz z USA”. Wskazał przy tej okazji, że „gnuśna i zapatrzona w siebie Unia Europejska zanurzona w lewicowych i neoliberalnych dogmatach, stale nie przyjmuje do wiadomości, że świat się całkowicie zmienił. Nie ma powrotu do świata „z wczoraj”. Unijnym elitom pociąg już dawno odjechał. Zajmują się własnymi tabelkami w excelu, lewackimi rewolucjami, kneblowaniem ust przeciwnikom, zamiast realizować interes Europy w światowej grze, która staje się coraz gorętsza – i geopolitycznie, i gospodarczo, i społecznie. Wytknął to właśnie w Monachium wiceprezydent USA J.D.Vance, wskazując jednocześnie, że polowanie na przeciwników politycznych i próba wsadzania ich do więzień, to najbardziej skrajny przejaw ataku na demokrację i na wolność. Europa nie ma zdolności bojowych, nie ma zastępowalności pokoleń, nie ma konkurencyjności, nie ma przemysłu ciężkiego, przemysłu zbrojeniowego, bo się go sama pozbyła i w takim dekadenckim tyglu w jakim dziś funkcjonuje – nie ma przyszłości. Europa nie ma przywódców, którzy byliby w stanie unieść ciężar nowych czasów. Unia Europejska ma za to polityków, którzy nie rozumieją współczesnego świata, zagrożeń, ale i problemów obywateli. Zostali w poprzedniej epoce i mentalnie nie potrafią wyjść ze swojego ciasnego świata unijnych wskaźników dekarbonizacji”.
Mateusz Morawiecki wskazał ponadto, że „Amerykanie oczekują, że europejscy członkowie NATO wezmą większą odpowiedzialność za bezpieczeństwo kontynentu”. Zahaczył, że „to też było wielokrotnie zapowiadane i nie powinno nikogo dziwić. Tylko, że europejscy liderzy wolą realizować Pakt Migracyjny (wchodzi w życie w 2026r!), wolą rzucać hasła autonomii strategicznej za którymi nie idą żadne działania, za to dużo uwagi poświęcają ograniczeniu emisji CO2 o jeden punkt procentowy, co nie ma lub ma znikomy wpływ na klimat, za to dobrze wygląda w unijnych dokumentach. Europejscy przywódcy są zresztą niespójni i niekonsekwentni. Bo formułując hasła autonomii strategicznej, nie robią nic, aby ją osiągnąć. (…) Zamiast tracić energię na formułowanie do amerykańskich sojuszników nieistotnych apeli o „nieporzucanie (starej) Europy” powinniśmy pokazać Amerykanom, że możemy być integratorem systemu bezpieczeństwa w naszej części Europy – od Skandynawii i Państw Bałtyckich po Rumunię. Możemy walczyć o ideę Międzymorza. Możemy być kluczowym partnerem USA w naszym regionie. To wielka szansa, którą jednak zrealizować możemy tylko wtedy, jeśli przekonamy Waszyngton do tej właśnie wartości. Jeśli przekonamy, że możemy być barbakanem wschodniej flanki NATO”.
Były polski premier zaznaczył ponadto, że „trzeba też zbudować w ramach UE sojusz państw, które poprą reformę reguł fiskalnych i wyłączenie z długu wydatków obronnych. Byłem pierwszym premierem, który jeszcze przed agresją rosyjską zaczął temat wyłączenia wydatków obronnych z kalkulacji deficytów. Zostało to zresztą przyjęte przez Ecofin w końcówce naszych rządów. Doświadczenie Ukrainy pokazało, jak ważne są własne zdolności obronne – silna, czyli dobrze wyposażona i liczna armia. I budowę takich właśnie zdolności obronnych zapoczątkowaliśmy. Obecnie rządzący muszą ją kontynuować i wzmacniać. USA pomaga bronić tych, którzy sami się bronią. To logiczne i oczywiste. Nie ma sensu wysyłać sprzętu i dolarów tam, gdzie nikt nie podejmie walki, gdzie nie ma żadnych zdolności bojowych”.
Jak podkreślił szef EKR, „wszystko to sprawia, że przed Polską stoją nowe wyzwania, ale też nowe możliwości”. M. Morawiecki napisał, że „musimy zrozumieć, że żyjemy w nowych czasach, a te wymagają nowego podejścia i nowych decyzji. Artykuł 5 NATO nie chroni automatycznie. Mityczny “system NATO” okazuje się frazesem wobec partykularnych interesów państw narodowych. Dzięki bliskiej współpracy z USA w tym zaplanowanymi na najbliższe lata znaczącymi zakupami najnowocześniejszego amerykańskiego sprzętu takiego jak myśliwce 5 generacji F-35, śmigłowce AH-64 Apache, czołgi Abrams i wiele innych, Polska może stać się regionalnym liderem współpracy z USA w ramach NATO. Nasza rola może rosnąć, jeśli dobrze wykorzystamy zmieniające się bieguny geopolityki. Od rządzących w Polsce wymaga to jednak determinacji i poważnego potraktowania tego zadania, a nie krycia się za plecami Berlina, Paryża czy Brukseli”.
Kończąc swoje uwagi M. Morawiecki wskazał, że „bogata i syta Europa Zachodnia ciągle nie chce przyjąć do wiadomości, że skończyła się ‘uczta Baltazara’”. Wskazał, że „na ścianach naszego europejskiego gmachu różne ręce kreślą słowa przestrogi. Nominalny PKB Unii Europejskiej, wyższy od amerykańskiego 25 lat temu, dziś jest o ponad 35 procent niższy. Konieczne jest przebudzenie ze słodkiego snu, w którym od lat pogrążone są społeczeństwa europejskie. Tylko one mogą dokonać zmiany i wybrać przywódców, którzy będą w stanie odnaleźć się w nowej rzeczywistości geopolitycznej”.