Od ponad trzech lat Europa żyje w cieniu wojny. Agresja Rosji na Ukrainę uświadomiła zarówno politykom, jak i opinii publicznej, że pokój nie jest dany raz na zawsze. Dyskusje o konieczności zwiększenia nakładów na obronność pojawiają się już nie tylko w kuluarach NATO, ale i w Brukseli. Pojawiły się nawet głosy, że aby Unia mogła skutecznie się dozbroić, potrzebne będą nowe instrumenty finansowe – w tym emisja euroobligacji, czyli wspólnych papierów dłużnych państw członkowskich. Z takim podejściem nie zgadza się unijny komisarz ds. obronności, Andrius Kubilius. I bardzo słusznie.

Kubilius, były premier Litwy, jasno zakomunikował, że obecnie Unia Europejska nie jest gotowa na finansowanie obronności z pieniędzy pozyskanych poprzez wspólne zadłużenie. Choć potrzeba dozbrojenia Europy jest oczywista, to sposób jego realizacji nie może podważać fundamentów odpowiedzialnej polityki fiskalnej i suwerenności państw członkowskich. Emisja euroobligacji, jakkolwiek nośna politycznie, może oznaczać więcej szkód niż pożytku.

Zadłużenie – zbyt łatwa odpowiedź na trudne pytania

Dla wielu rządów pomysł euroobligacji może być kuszący. Finansowanie zbrojeń „na kredyt” oznacza brak konieczności trudnych decyzji tu i teraz. Można odsunąć polityczny koszt w czasie, unikając jednocześnie niepopularnych reform, ograniczeń budżetowych czy przesunięć wydatków. Ale ten sposób myślenia to właśnie to, co przez lata doprowadzało część państw do spiral zadłużenia. I choć dziś mówimy o obronności, a nie o transferach socjalnych – zasada pozostaje ta sama. Nie powinno się wydawać pieniędzy, których się nie ma, licząc, że ktoś inny pomoże je spłacić.

Poza tym, wspólne zadłużenie oznacza wspólną odpowiedzialność. W praktyce oznacza to, że państwa bardziej zdyscyplinowane fiskalnie, takie jak Niemcy, Holandia, Austria czy Finlandia, będą musiały poręczać długi zaciągnięte w imieniu całej Wspólnoty. To prosta droga do politycznych napięć – dokładnie tych samych, które widzieliśmy podczas kryzysu zadłużeniowego w strefie euro. Czy Europa może sobie dziś pozwolić na kolejną rundę wzajemnych oskarżeń?

Polska i Europa Środkowa: realizm zamiast iluzji

Warto spojrzeć na ten problem również z perspektywy naszej części kontynentu. Państwa Europy Środkowo-Wschodniej, które z reguły bardziej realistycznie patrzą na rosyjskie zagrożenie, już dziś inwestują znaczne środki we własne bezpieczeństwo. Polska osiągnęła poziom ponad 4 proc. PKB na obronność – więcej niż jakiekolwiek inne państwo UE i NATO (poza USA). Te nakłady są finansowane z krajowego budżetu, kredytów własnych i wysiłku fiskalnego, a nie z funduszy europejskich. Trudno się więc dziwić, że propozycja wspólnego zadłużania się – by inne kraje mogły „nadrobić zaległości” – może budzić opór.

To nie znaczy, że Europa nie powinna działać wspólnie. Wprost przeciwnie – koordynacja zakupów, ujednolicanie systemów uzbrojenia, wspólne programy badawczo-rozwojowe, rozwój europejskiego przemysłu zbrojeniowego – to wszystko działania, które są potrzebne. Ale ich finansowanie powinno odbywać się z poszanowaniem zasady pomocniczości i odpowiedzialności budżetowej, a nie przez mechaniczne tworzenie wspólnego długu.

Rozsądne alternatywy istnieją

Komisja Europejska, na szczęście, nie ogranicza się do mówienia „nie”. Przedstawiono zestaw propozycji, które mogą realnie zwiększyć zdolności obronne Europy bez uciekania się do kontrowersyjnych instrumentów. Jedną z nich jest program SAFE – Supporting Ammunition and Firepower for Europe – mający za zadanie wspierać europejski przemysł zbrojeniowy, szczególnie w zakresie amunicji, produkcji prochu i uzbrojenia konwencjonalnego.

Dodatkowo rozważane jest rozszerzenie mandatu Europejskiego Banku Inwestycyjnego, aby mógł on finansować inwestycje w sektorze obronnym, szczególnie w technologiach podwójnego zastosowania. To działania racjonalne, oparte na istniejących strukturach, które nie wymagają ryzykownego skoku w nieznane.

Federalizacja przez tylną furtkę?

Z konserwatywnej perspektywy problem euroobligacji to nie tylko sprawa techniczna czy fiskalna. To także – a może przede wszystkim – kwestia polityczna. Wspólne zadłużenie to krok w stronę dalszej federalizacji Unii Europejskiej, który odbywa się często poza formalną debatą traktatową. To zmiana modelu Wspólnoty – z dobrowolnej współpracy suwerennych państw w kierunku jednolitej struktury z centralną polityką budżetową.

Obrona narodowa jest jedną z ostatnich dziedzin, gdzie państwa członkowskie zachowały pełnię władzy. Oddanie jej – choćby pośrednio, przez mechanizmy finansowe – oznaczałoby poważny krok w stronę politycznej unifikacji. Jeśli Europa ma iść w tę stronę, niech zrobi to świadomie, a nie ukrytymi decyzjami podejmowanymi pod presją kryzysów.

Podsumowanie: wspólnota odpowiedzialności, nie zadłużenia

Unia Europejska potrzebuje dzisiaj zdecydowanych działań w obliczu realnych zagrożeń. Ale potrzebuje także odwagi, by nie iść na skróty. Euroobligacje mogą wydawać się atrakcyjnym rozwiązaniem, ale są jak leki, które leczą objawy, a nie przyczynę. Prawdziwą siłą Europy będzie nie tylko jej zdolność militarna, ale i umiejętność podejmowania mądrych, przemyślanych decyzji. Bez tego nawet najlepiej uzbrojona wspólnota pozostanie wewnętrznie słaba.