Polityka europejska nie dzieli się po prostu na lewicę i prawicę, ani na zwolenników i przeciwników integracji europejskiej, ale na różne tzw. „plemiona kryzysu”, których członkowie przeżyli traumę bądź inaczej nazwane negatywne doświadczenie w wyniku kluczowych wydarzeń. W ostatniej dekadzie Europa zmagała się z kryzysami gospodarczymi, bezpieczeństwa, zdrowotnymi, klimatycznymi i migracyjnymi, które ukształtowały tożsamości polityczne przenikające poszczególne kraje i między nimi. Niemcy są jedynym krajem, którego obywatele wybierają „imigrację” jako kwestię, która dotknęła ich ponad wszystko inne. We Francji i Danii ludzie wybierają zmianę klimatu jako najważniejszy kryzys. Włosi i Portugalczycy wskazują na globalne zawirowania gospodarcze. W Hiszpanii, Wielkiej Brytanii i Rumunii głównym problemem jest pandemia covid-19. Estończycy, Polacy i Duńczycy uważają wojnę na Ukrainie za najbardziej transformacyjny z kryzysów.
Podział na lewicę i prawicę jest mniej przydatnym predyktorem zachowań wyborczych niż kiedyś – nie w ostatniej kolejności dlatego, że w wielu krajach partie z obu stron spektrum politycznego zbliżają się do siebie w wielu kluczowych kwestiach, od migracji po wydatki socjalne. Podział między partiami proeuropejskimi i antyeuropejskimi prawdopodobnie będzie również kiepskim wyznacznikiem, w przeciwieństwie do wyborów w 2019 r., które odbyły się, gdy Brexit był jeszcze w trakcie negocjacji: większość skrajnie prawicowych partii zrezygnowała ze swoich obietnic opuszczenia Unii Europejskiej, podczas gdy żaden przywódca nie mówi o federalnej Europie. A w atmosferze niepokoju, w której 6 na 10 obywateli uważa, że ich kraje zmierzają w złym kierunku, najbardziej ukochany podział strategów politycznych – między nadzieją a strachem – stał się tak nierówny w kierunku strachu, że nie może już pomóc tak bardzo, jak kiedyś. Jak więc powinniśmy myśleć o przyszłości polityki europejskiej?
W celu odpowiedzenia na te pytania przeprowadzono badania w 11 krajach europejskich: państwach członkowskich UE: Niemczech, Francji, Polsce, Włoszech, Hiszpanii, Danii, Rumunii, Portugalii i Estonii; oraz dwóch krajach europejskich spoza UE – Wielkiej Brytanii i Szwajcarii. Badanie to zmapowało poparcie dla partii w zestawieniu z postawami w różnych obszarach polityki oraz postawami wobec wyników instytucji UE i rządów krajowych. Na tej podstawie dochodzimy do wniosku, że dominująca analiza polityczna nie rozumie konkurujących traum egzystencjalnych, które przebiegają przez różne państwa członkowskie i między nimi. Wierzymy, że mogą one rzucić światło na przyszłość polityki kontynentu. (Badanie było częścią globalnego projektu badania opinii publicznej, który obejmował również dziesięć krajów spoza Europy.
W ciągu ostatnich 15 lat Europa doświadczyła pięciu poważnych kryzysów. Kryzys klimatyczny zmusił Europejczyków do wyobrażenia sobie świata w niebezpieczeństwie. Globalny kryzys finansowy sprawił, że Europejczycy zaczęli wątpić, czy ich dzieci będą cieszyć się lepszym standardem życia niż ich własne. Kryzys migracyjny wywołał panikę tożsamości, która skupiała się na kwestiach wielokulturowości i znaczenia państw narodowych. Pandemia COVID-19 obnażyła podatność naszych systemów opieki zdrowotnej na zagrożenia w zglobalizowanym świecie. A wojna na Ukrainie zniszczyła iluzję, że wielka wojna nigdy nie powróci na kontynent europejski. Te pięć kryzysów ma kilka wspólnych cech: były odczuwalne w całej Europie, choć z różną intensywnością; były postrzegane jako zagrożenie egzystencjalne przez wielu Europejczyków; dramatycznie wpłynęły na politykę rządową; i wcale się nie skończyły.
Głównym wnioskiem z badań jest to, że żaden pojedynczy kryzys nie dominuje w zbiorowej wyobraźni Europejczyków. Zmiana klimatu, wojna na Ukrainie, covid-19, imigracja i globalne zawirowania gospodarcze – każda z tych pięciu kwestii ma swój własny, znaczny „elektorat” ludzi, którzy wskazują jeden konkretny kryzys jako ten, który najbardziej ich zaprząta. Elektoraty te są nierównomiernie rozłożone między różnymi pokoleniami i między różnymi krajami.
Niemcy to jedyny kraj, w którym najwięcej osób wybiera imigrację jako kwestię, która ich najbardziej dotyczy; niedawne przybycie migrantów mogło wywołać wspomnienia z 2015 r., kiedy kraj przyjął jeden milion osób, w tym Syryjczyków uciekających przed Baszarem al-Assadem. Francja i Dania to jedyne kraje UE, których obywatele uważają zmiany klimatyczne za najważniejszy kryzys. Obywatele Włoch i Portugalii wskazują na gospodarcze zawirowania ostatniej dekady i pół; kryzys euro pozostawił długi ogon w tych krajach. A w Hiszpanii, Wielkiej Brytanii i Rumunii ludzie uważają pandemię covid-19 za kwestię, która najbardziej ich dotknęła. Estończycy, Polacy i Duńczycy uważają wojnę na Ukrainie za najbardziej transformacyjny z kryzysów.
Europejczycy różnią się również w ocenie wyników swoich rządów w radzeniu sobie z kryzysami. Na przykład jeśli idzie o tych, którzy wskazują migrację jako najpoważniejszy kryzys to respondenci są zdania, że ich rządy nie wykonały poważniejszych [prac przeciwdziałających imigracji, podczas gdy ci, którzy są zdania, ze najpoważniejszym kryzysem jest wojna na Ukrainie są bardziej optymistyczni co do tego, jak ich rządy radzą sobie z wojną. Tu najbardziej zadowoleni są Estończycy, Polacy i Duńczycy.
Z badania wynika też to, że niektóre kryzysy są ważne w wyobraźni narodowej, to inne ledwo się pojawiają. Na przykład obawy Estończyków dotyczące wojny na Ukrainie i gospodarki dominują ponad wszystko. Imigracja jest głównym powodem do zmartwień dla garstki Polaków, Estończyków, Rumunów i Portugalczyków, nawet gdy uchodźcy z Ukrainy nadal przybywają. Niemcy z kolei wydają się niewzruszeni problemami gospodarczymi. A niemal szokująco niska liczba osób we Francji, Wielkiej Brytanii, Włoszech i Hiszpanii nazywa wojnę na Ukrainie kryzysem, który najbardziej wpłynął na sposób, w jaki patrzą na swoją przyszłość.
Badanie pokazuje jeszcze jedną, istotną rzecz. Otóż najbardziej popularnym słowem w słowniku unijnym jest dziś bez wątpienia kryzys. Politycy, a w ślad za nimi media, które dawno temu straciły cenę niezależnych i obiektywnych, prześcigają się w formowaniu poglądu na temat kryzysów, pokazując politykę UE jako politykę od kryzysu do kryzysu. Wokół kryzysów celowo buduje się narracje i kampanie wyborcze właśnie po to, aby rozluźnić tradycyjne więzy lojalności politycznej, stygmatyzowane podziałem ma prawicę i lewice. Jednak to właśnie te więzy są determinantą postrzegania owych kryzysów i ich hierarchizacji. Dla elektoratu zorientowanego lewicowo kryzysem numer jeden będzie więc zapewne kryzys klimatyczny i hasło, że „planeta płonie”. Dla osób zorientowanych bardziej prawicowo kryzysem najpoważniejszym będzie wojna na Ukrainie. Dla liberałów, dla których kluczowa jest wolność, COVID-19 może być synonimem ograniczeń i narzucania rozwiązań wbrew woli obywateli, a często i logice. W efekcie, choć kryzysy różnie oceniają Europejczycy, to źródła ich postrzegania ciągle, mimo wszystko, są trakcyjnie polityczne, tj. prawicowe bądź lewicowe.
Szeroki raport na ten temat zob. https://ecfr.eu/publication/a-crisis-of-ones-own-the-politics-of-trauma-in-europes-election-year/