W maju 2024 r. na łamach brytyjskiego dziennika „Guardian” znany dziennikarz, publicysta i pisarz Thimothy Gordon Ash opublikował interesującą analizę nt. narracji dotyczącej wojny na Ukrainie w kontekście szerszego zjawiska jakim jest wzrost nastrojów rewindykacyjnych i tendencji neoimperialnych w polityce Federacji Rosyjskiej.
Autor wychodzi z założenia, że mamy obecnie do czynienia z kakofonią interpretacyjną odnośnie postawy Rosji nie tylko wobec Ukrainy ale też wobec tzw. świata zachodniego. T.G. Ash wskazuje wprost, że znajdujemy się w nowym okresie w historii Europy i świata, w którym wszyscy rozglądają się za nowymi orientacjami. Po okresie powojennym (po 1945 r.) nastąpił okres ponury, który trwał od 9 listopada 1989 r. (tj. upadku muru berlińskiego). Okres po 1989 r. był okresem transformacji i demokratyzacji, który choćby według prognoz F. Fukuyamy miał być „końcem historii”, rozumianym w ten sposób, że demokracja, w odniesieniu do systemu politycznego wewnątrz państwa, jak i do relacji między państwami, zwyciężyła i stała się rozwiązaniem bezalternatywnym. Jednak okres ten według T.G. Asha, skończył się 24 lutego 2022 r., w dniu pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę. Zdaniem autora to, co dokonano w ciągu pięciu lat po 1945 r., ukształtowało porządek międzynarodowy na następne 40 lat. To co wydarzyło się w okresie miedzy 1989 a 1991 stworzyło rzeczywistość okresu transformacji. Z kolei okres po lutym 2024 sformatuje, i to na wiele lat, nową rzeczywistość. Dlatego w opinii T.G. Asha to, co zrobione zostanie teraz, na przykład umożliwienie Ukrainie zwycięstwa lub umożliwienie jej przegranej, będzie miało kluczowe znaczenie dla określenia charakteru nowej ery, która przesądzi o wyglądzie XXI wieku.
Jak przypomina T.G. Ash Robin Niblett, były dyrektor think tanku do spraw zagranicznych Chatham House, określa obecną rzeczywistość mianem „nowej zimnej wojny”. Dla odmiany historyk Niall Ferguson wskazuje, ze żyjemy na skraju trzeciej wojny światowej. Sam T.G. Ash, przypomina w tym kontekście nie tak dawną swoją ocenę, zgodnie z którą świat zaczyna przypominać Europę końca XIX wieku, składającą się z konkurujących imperiów i wielkich mocarstw, zaś wojna na Ukrainie tylko to pozwiedza. Autor wskazuje, że te propozycje nie kończą prób opisu rzeczywistości. Przypomina tu opinię Fareed Zakaria, który sugeruje, że żyjemy w nowym „wieku rewolucji”, co oznacza, że możemy się czegoś nauczyć od rewolucji francuskiej, przemysłowej i amerykańskiej. Z kolei Gideon Rachman, komentator spraw zagranicznych „ Financial Times”, jest zdania, że wojna na Ukrainie otworzyła „wiek siłacza”. Mark Leonard szef European Council of Foregin Relations proponuje z kolei nazwać to wszystko, co się dzieje „wiekiem niepokoju”. Na tym tle T.G. Ash zasadnie pyta, czy może mamy po prostu erę szumu, w którym wydawcy książek i redaktorzy mediów nieustannie namawiają autorów do sięgania po duże, dramatyczne i nadmiernie upraszczające tytuły w imię wpływu na sprzedaż na przepełnionym rynku idei?
T.G. Ash wskazuje, że nawet jeśli staniemy za propozycją nowej zimnej wojny, to w niczym nie będzie ona przypominać poprzedniej. Wyróżnić trzeba dwie duże różnice, tj. stopień integracji gospodarczej między obydwoma krajami oraz fakt, że obecna rywalizacja jest „znacznie mniej binarna”, ponieważ istnieje tak wiele innych wielkich i średnich mocarstw, takich jak Brazylia, Indie, Japonia, Arabia Saudyjska czy Turcja. Pierwszy punkt jest wyraźnie istotny, ale niekoniecznie zapobiegnie przemianie zimnej wojny w gorącą. Zaledwie kilka lat przed wybuchem pierwszej wojny światowej dziennikarz Norman Angell opublikował wpływową książkę zatytułowaną „Wiela Iluzja”. Twierdził w niej, że stopień współzależności gospodarczej pomiędzy wielkimi mocarstwami europejskimi oznacza, że wielka wojna międzypaństwowa jest wysoce nieprawdopodobna – a w każdym razie nie może trwać długo. Jak przypomina T.G. Ash w swoim tekście, ta właśnie teza Normalna Angella okazała się wielką iluzją. Stąd przekonująca jest druga różnica. Czasami te inne, tzw. średnie mocarstwa określane są jako nowe państwa niezaangażowane – to kolejne określenie z okresu zimnej wojny – ale są one znacznie bogatsze i potężniejsze niż narody niezaangażowane sprzed 1989 roku. Jak widzimy podczas wojny na Ukrainie, stosunki Rosji z państwami takimi jak Chiny i Indie umożliwiają rosyjskiej gospodarce przetrwanie wszystkiego, a BRICS jest organizacją liczną, bogatą i coraz bardziej wpływową (a w 2024 r. pełni w niej rotacyjne przewodnictwo Rosja).
Autor przypomina przy tej okazji o koncepcji przedstawionej przez Ivan Krasteva, Marko Leonarda dotyczącej istnienia „świata à la carte”, w którym niezachodnie wielkie i średnie mocarstwa zawierają sojusze transakcyjne, czasami jednocześnie wyrównując z różnymi partnerami w różnych wymiarach władzy. Na przykład łączą one ważne stosunki gospodarcze z Chinami i stosunki w zakresie bezpieczeństwa z USA. Analiza ta stoi w sprzeczności z inną, bardziej już utrwaloną koncepcją tzw. „osi autorytaryzmu” pomiędzy Chinami, Iranem, Koreą Północną i Rosją. Tutaj samo słowo „oś” sugeruje coś w rodzaju sojuszu z czasów wojny, ponieważ odzwierciedla nie tylko „oś zła” zidentyfikowaną przez prezydenta USA George’a W. Busha, ale także pierwotną oś nazistowskich Niemiec, faszystowskich Włoch i imperialnej Japonii podczas drugiej wojny światowej. Nie przypadkiem więc Ferguson napisał w „Daily Mail” ,że „teraz, podobnie jak w latach trzydziestych XX wieku pojawiła się groźna autorytarna Oś…”.
T.G. Ash wskazuje na przyspieszający rozwój technologii, w tym sztucznej inteligencji, zmiany dotyczące klimatu, ale też transformacja energetyczna, rosnące współzależności gospodarcze między państwami, rosnąca rola mocarstw średnich, konfrontacja USA z Chinami oraz postawa Rosji w stosunku do najbliższych sąsiadów ale i całego świata tzw. Zachodu wskazują, że mamy do czynienia z kształtowaniem się zupełnie nowej rzeczywistości międzynarodowej. Dodaje przy okazji, że zmiany te nie nastąpiły i nie skumulowały się 24 lutego 2024 r., ale że data ta raczej symbolicznie pokazuje skokowe różnice w porównaniu z tym co ukształtowało świat przez ostatnie 30 lat.
T.G. Ash dodaje, że od tego jak zareagujemy na obecne wyzwania, w tym przede wszystkim na agresję Rosji na Ukrainę, zależy przyszłość. Dodaje, że wygrana Ukrainy jest potrzebna nie tylko po to, by zatrzymać imperializm rosyjski, ale jest potrzebna, żeby przegrana Rosji wymusiła zmiany w samej Rosji, które pozwolą w końcu tuszyć procesy demokratyzacji.