Zakończone w wybory parlamentarne kreują nową przestrzeń dla stosunków Polski z Unią Europejską. Z jednej strony podkreślić należy, że utrzymało się wysokie poparcie dla Prawa i Sprawiedliwości, które trzeci raz z rzędu osiągnęło najlepszy wynik wyborczy. Z drugiej jednak strony wynik jaki otrzymała najwyżej oceniona przez wyborców partia nie pozwala na samodzielne sformowanie rządu. Oznacza to, że ostatecznie powołany rząd będzie albo rządem z udziałem Prawa i Sprawiedliwości, albo rządem bez tego ugrupowania, które tym samym przejdzie do opozycji. W tym drugim wariancie należy wskazać, że trzy formacje dziś opozycyjne, tj. Koalicja Obywatelska, Trzecia Droga i Lewica łącznie uzyskały większość głosów i większość mandatów parlamentarnych.
Wynik wyborów, jeśli sprawdzi się scenariusz przejęcia władzy przez dotychczasową opozycję, kreuje zupełnie nową przestrzeń dla stosunków Polski z Unią Europejską. Z pewnością, z punktu widzenia UE, jest to scenariusz zadawalających, ponieważ już pierwsze sygnały jakie docierają z UE wskazują, na optymistyczne podejście UE do przyszłych relacji z Polską. Jednak przekonanie, że płaszczyzny sporu się zakończą może być mylne, o ile nie okaże się tylko, że narrację z UE przejmuje na wyłączność Koalicja Obywatelska. W takim wariancie należy spodziewać się rzeczywiście powrotu do polityki bierności w relacji z instytucjami unijnymi i faktycznego abdykowania z lansowania własnej, ambitnej koncepcji obecności Polski w Unii i przyszłości Unii. Ta perspektywa owszem cieszyć może brukselski establishment, dla którego Polska nie będzie już problemem w dalszej federalizacji UE, akceptując plany Brukseli, Berlina czy Paryża. Gdyby tan scenariusz się ziścił, to mielibyśmy zapewne powrót do wysokiego marketingowego raitingu Polski w Unii, któremu jednak towarzyszy zaskakująco słabe przełożenie na pozycję gospodarczą Polski jako ważnego gracza w Europie. Na szczęście ten scenariusz nie musi się wcale sprawdzić. Ugrupowania możliwej kolacji rządowej, a dzisiejszej opozycji, w wielu kwestiach są rozbieżne, w tym także tych dotyczących Unii Europejskiej. Kwestią zasadniczą są zagadnienia światopoglądowe, które wywołują rozbieżności między potencjalnymi koalicjantami (aborcja, małżeństwa jednopłciowe, adopcja dzieci i surogacja). Inną są kwestie gospodarcze, które choćby w zakresie modelu rozwojowego Polski mogą podzielić koalicjantów na tych, którzy są mniej ambitni i polską gospodarkę widzą jako tło dla gospodarek innych dużych państw, i tych, którzy mają jednak nadzieję na to, że Polska i jej gospodarka mogą stać się liczącą się siłą w Unii. Wreszcie tematem ewentualnych rozbieżności może być przyszłość UE, która w dziś zaproponowanej formie zmierza wyraźnie w stronę federalizacji i uniformizacji, dla których to planów wcale nie musi być pełnej zgody. Szczególnie spora część środowiska związanego z Polskim Stronnictwem Ludowym przywiązana jest mocno do wizji Europy ojczyzn i nie da jej łatwo pogrzebać.
Wreszcie należy mieć na uwadze, że nie da się zmarginalizować Prawa i Sprawiedliwości, które będzie występowało w roli silnej opozycji (bez mała dwieście mandatów w Sejmie), i które patrzy na zapędy do przekształcenia Unii w kierunku jednego wielkiego państwa jak na szaloną utopię, która docelowo pogrążyć może suwerenność państw członkowskich, które w najbardziej czarnym scenariuszu mogę zostać sprowadzone do roli landów w wielkiej europejskiej federacji (jeśli wprowadzona zostanie jednomyślność, Unia przejmie nowe kompetencje w obszarze np. leśnictwa czy edukacji, a polityka zagraniczna stanie się polityką Brukseli).