Sąd Najwyższy Wielkiej Brytanii ogłosił w środę 16 kwietnia wyrok w sprawie legalnej definicji kobiety. Część osób i grup nacisku opowiada się za definicją obejmującą wyłącznie osoby urodzone jako kobiety, podczas gdy rząd Szkocji stoi na stanowisku, że powinna ona dotyczyć również osób transpłciowych z certyfikatem uzgodnienia płci.
Rzeczony spór prawny rozpoczął się od uchwalenia przez rząd Szkocji w 2018 r. ustawy, której celem było zapewnienie równowagi płci w zarządach instytucji sektora publicznego. Celem regulacji miało być zwiększenie liczby kobiet na wyższych stanowiskach.
Aktywiści z organizacji Dla Kobiet Szkocji (For Women Scotland) sprzeciwili się temu, że w określonych kwotach uwzględniono także osoby transpłciowe posiadające tzw. certyfikat uzgodnienia płci. Zaapelowali oni, aby za płeć uznano wyłącznie „niezmienny stan biologiczny”. Stanęli oni na stanowisku, że płeć – mężczyzny czy kobiety, dziewczynki czy chłopca – jest determinowana od momentu poczęcia w łonie matki, jeszcze przed narodzinami. Ich mottem było uznanie, że „płeć to niezmienny stan biologiczny”. Z kolei aktywiści z grup LGBTQ+ stanęli na stanowisku, że to nie biologia determinuje płać, ale wolny wybór i – przede wszystkim – odczucie i poczucie osób zainteresowanych.
Brytyjski Sąd Najwyższy orzekł w środę, że „kobieta” w prawie brytyjskim odnosi się wyłącznie do płci biologicznej. Rozstrzygnięcie to, jak można było się spodziewać, zostało pochwalone przez grupy kobiece, ale skrytykowane przez aktywistów transpłciowych. Jednocześnie sąd wyraźnie stwierdził, że osoby transpłciowe podlegają, jak wszyscy, ochronie prawnej ale nie mogą być traktowane jak kobiety, gdyż to biologia czyni dymorfizm płciowy podstawową cechą rozróżniajacą.
W reakcji na orzeczenie Sądu Najwyższego rzecznik brytyjskiego rządu powiedział wprost: „Zawsze popieraliśmy ochronę przestrzeni przeznaczonych wyłącznie dla osób tej samej płci ze względu na płeć biologiczną”. Jak dodał rzecznik brytyjskiego rządu: „orzeczenie to przynosi jasność i pewność kobietom i podmiotom świadczącym usługi, takim jak szpitale, schroniska i kluby sportowe. Przestrzenie jednopłciowe są chronione prawem i zawsze będą chronione przez ten rząd”.
Zwolennicy przeciwnego rozwiązania, jak np. Maggie Chapman, posłanka Szkockiej Partii Zielonych, są zbulwersowani orzeczeniem. Posłanka nazwała środowe orzeczenie „głęboko niepokojącym” pod względem praw człowieka i „ogromnym ciosem dla najbardziej zmarginalizowanych osób w naszym społeczeństwie”. W swoim oświadczeniu dodała, że „może to pozbawić nas ważnych zabezpieczeń i sprawić, że wiele osób transpłciowych oraz ich bliskich będzie odczuwać głęboki niepokój i zmartwienie o to, jak wpłynie to na ich życie i co będzie dalej”. Dodała też, że „osoby transpłciowe chcą po prostu móc żyć jak każde z nas, bez strachu przed uprzedzeniami i przemocą, ale dziś spotkało je wielkie rozczarowanie”. Środowiska osób transpłciowych uznały, że „osoby transseksualne są cynicznie atakowane i demonizowane przez polityków i znaczną część mediów od zbyt dawna. Przyczyniło się to do ataków na długoletnie prawa i prób całkowitego wymazania ich istnienia. Bez względu na to, co wydarzy się dalej, będziemy nadal wspierać osoby transpłciowe i przeciwstawiać się brutalnej i agresywnej wojnie kulturowej, jaka jest przeciwko nim prowadzona, a także sprzeciwiać się wszelkim próbom pozbawienia ich praw. Zawsze będziemy bronić praw człowieka, godności i szacunku dla wszystkich ludzi. Będziemy stać po stronie społeczności trans dzisiaj, jutro i zawsze”.
Tymczasem w samym orzeczeniu Sądu Najwyższego, liczącym 88 stron, opublikowanym w całości po wyroku, Lord Hodge, Lady Rose i Lady Simler stwierdzili wprost, że „definicja płci zawarta w ustawie jasno wskazuje, że pojęcie płci jest binarne – osobą jest albo kobieta, albo mężczyzna. Osoby, które mają tę chronioną cechę, w kontekście praw i ochrony grupowej, to osoby tej samej płci, a przepisy odnoszące się do ochrony kobiet koniecznie wykluczają mężczyzn. Mimo że słowo „biologiczny” nie pojawia się w tej definicji, potoczne znaczenie tych prostych i jednoznacznych słów odpowiada biologicznym cechom, które czynią daną jednostkę mężczyzną lub kobietą. Zakłada się, że są one oczywiste i nie wymagają dalszych wyjaśnień. Mężczyźni i kobiety są na pierwszy rzut oka różnicowani jako grupa jedynie przez biologię, którą dzielą ze swoją grupą”.
W orzeczeniu dodano, że interpretowanie płci jako „seksu certyfikowanego” (poprzez certyfikat uznania płci) prowadziłoby do powstania „niejednorodnych grup” poprzez „niespójne” rozdzielenie definicji mężczyzny i kobiety zawartych w ustawie o równości. Sąd Najwyższy stwierdził przy tym, że w przeciwnym istniałaby „dziwna nierówność statusu” między osobami transpłciowymi, które mają certyfikat uzgodnienia płci, a osobami transpłciowymi, które go nie mają, przy czym „nie będzie oczywistych sposobów rozróżnienia tych dwóch grup”.
Grupa For Women Scotland, prowadząca kampanię, która wszczęła sprawę przeciwko szkockiemu rządowi, która uznała środowe rozstrzygnięcie sądu za zwycięstwo, podkreślając, że regulacje równościowe „zawsze dotyczą praw kobiet a nigdy praw osób transseksualnych”. Potwierdziła jednocześnie, że osoby transpłciowe są „w pełni chronione przez prawo”, dodając, że „prawo jest absolutnie jasne w odniesieniu do wszystkich kobiet… i że gdy widzimy przestrzeń przeznaczoną wyłącznie dla kobiet, to właśnie to oznacza”.
Z kolei Ellie Gomersall, aktywistka Szkockich Zielonych, która jest kobietą transpłciową stwierdziła z rozżaleniem, że za sprawą orzeczenia Sądu Najwyższego „kończy się 20-letnie porozumienie”, zgodnie z którym osoby transpłciowe posiadające certyfikat uznania płci „mogą być, pod niemal każdym względem, prawnie uznawane za swoją prawdziwą płeć. Dodała jednocześnie, że przeczenie to „stanowi kolejny atak na prawo osób transpłciowych do życia w pokoju”.
Z kolei prawnik Joshua Rozenberg jest zdania, że najnowsze orzeczenie „to sposób na wyjaśnienie bardzo zagmatwanego obszaru prawa”. Rozenberg powiedział, że decyzja ta omija wiele „praktycznych problemów”, które sędzia poruszył w swoim wystąpieniu. „Jednak, jak słyszeliście, Lord Hodge posunął się daleko, mówiąc, że chociaż było to zwycięstwo grupy kampanijnej, nie było to porażką społeczności transseksualnej. „Bardzo jasno dawał do zrozumienia, że ich prawa są chronione. Nie oznacza to, że można ich dyskryminować. Mają prawa na mocy ustawy o równości”. Rozenberg chwali decyzję, twierdząc, że jest ona „bardzo jasna i zdecydowana”, co jego zdaniem bez wątpienia ucieszy tych, którzy obawiali się, że dzisiejszy wyrok może stworzyć „pewnego rodzaju szarą strefę”.