Przedstawiciele republikańskiej koncepcji prawa naturalnego przyjmują założenie, że w ramach konkretnych społeczności tworzone jest prawo, którego instytucje posiadają samoistną wartość jako sposoby ekspresji uznanych przekonań moralnych oraz warunki ochrony praw podmiotowych. Przekonania moralne, które takie prawo odzwierciedla, nie są przy tym, w większości wypadków wprost przełożone na treść norm prawnych, lecz raczej kształtują istotę i cel instytucji prawnych we właściwym dla prawa pozytywnego „języku” i odwołując się do właściwych dla niego toposów, w tym sensie instytucje te są niemożliwe do zastąpienia  przez inne sposoby ich artykulacji. Prawa takiego nie można więc dowolnie kształtować poprzez arbitralne decyzje legislacyjne i orzecznicze, w szczególności zaś nie można zmieniać znaczenia instytucji prawnych poprzez podporządkowanie prawa ideologii, planom całościowej naprawy społeczeństwa, celom ekonomicznym, wreszcie względom stricte moralnym.  Praworządność ma polegać na tak pojętej samoistności prawa.

Na początek należy przywołać pogląd Monteskiusza, zgodnie z którym w monarchiach, czyli ustrojach praworządnych, w których spory co do zasady regulowane są przez sądy, a nie przez arbitralność władcy, prawo dotyczy szerokiego spektrum stosunków i z konieczności jest skomplikowane, skomplikowanie to odzwierciedla bowiem różnorodność stosunków społecznych. Właśnie takie prawo realizuje cele pewności i sprawiedliwości, dzięki mnogości narzędzi interpretacyjnych umożliwia dostrzeżenie podobieństwa i różnic między poszczególnymi typami przypadków.  Inaczej jest w tyraniach, gdzie o wszystkim decyduje wola władcy, w takich reżimach ani sędzia, ani legislator nie ma podstaw, by tworzyć jakieś prawo, nie dysponuje bowiem żadnym wcześniejszym materiałem prawnym, koniecznym, według Monteskiusza, do jego wyartykułowania. Jak stwierdza autor „O duchu praw”, działalność sądów ma oczywiście wady, tak jak każda ludzka działalność, rozstrzygnięcia, ze względu na ich dużą liczbę, niekiedy sobie przeczą, może też pojawić się w nich korupcja, w takim wypadku konieczna jest interwencja legislatora. Nie zmienia to jednak jego ogólnej konstatacji.

Bliższą czasowo inspiracją takiego podejścia jest koncepcja rule of law przedstawiona przez jednego z najważniejszych angielskich filozofów prawa,  Diceya, tworzącego swe koncepcje w  końcu XIX wieku. Wskazując najistotniejsze cechy rządów prawa, wymienił on, oprócz zakazu karania bez podstawy prawnej, uniwersalizm prawa powszechnego, to jest poddanie mu również sfery władzy i administracji, a także wywodzenie praw podmiotowych z prawa powszechnego, a nie ustaw o randze konstytucyjnej, tworzonej specjalnie w celu  ich artykulacji. Dicey odróżnia w szczególności ochronę prawa podmiotowych w common law od ich raczej deklarowanej, jego zdaniem, ochrony w systemach prawa kontynentalnego, w których istnieje rozdział na sferę prawa powszechnego i specjalne ustawodawstwo mające za przedmiot władzę polityczną i administracji, to jest systemach prawa administracyjnego (droit administrative). Te drugie przyjmują zasadę specjalnych prerogatyw władzy publicznej jako rzekomego wyrazu woli powszechnej, a także podziału władz. Pod tymi pojęciami kryje się jednak wyłączenie sfery władzy i administracji spod efektywnej kontroli sądowej, która, jego zdaniem, ma miejsce w systemie common law, w który władzy sądów powszechnych podlega również administracja. Nadto, w angielskim systemie common law konstytucja ma charakter niepisany – prawa podmiotowe wykształciły się w sposób ewolucyjny w decyzjach sądowych. Ich uznanie nie jest więc uzależnione od przyjęcia przez jakieś ciało polityczne określonego aktu o charakterze konstytucyjnym, wszystkie prawa podmiotowe posiadają równe znaczenie i równą ochronę prawną. Okoliczność, że prawa te zostały zapisane w pisanej konstytucji sama w sobie nie przesądza, jak zauważa Dicey, że w danym systemie prawa podmiotowe są naruszane, tym niemniej rodzi niebezpieczeństwa, o czym dobitnie poucza historia. Jak stwierdza, w systemach prawnych z konstytucją pisaną (np. belgijskim) prawa mają być przez nią chronione, w angielskim systemie prawnym same są częścią konstytucji. By prawo podmiotowe znajdowało ochronę, musi być powiązane z systemem jego prawnopolitycznych zabezpieczeń. W systemie konstytucji pisanej prawa konstytucyjne mogą być zawieszone zgodnie z procedurą w niej zapisaną, a nawet wyeliminowane drogą zmiany konstytucji, można też czynić między nimi rozróżnienia co do ważności, o ile tylko różnice takie znajdują odzwierciedlenie w jej tekście. W Anglii tymczasem, zdaniem Diceya, zabezpieczeniem praw podmiotowych jest cały system prawnopolityczny, nie można usunąć lub umniejszyć jakiegoś prawa bez destabilizacji całego systemu misternie powiązanych ze sobą norm wywodzonych z precedensó. Z perspektywy koncepcji Diceya angielskie prawo precedensowe, z zewnętrznego punktu widzenia interpretowane jako hermetyczne i kazuistyczne, krytykowane przez Benthama i Webera za swą niejasność i służenie partykularnym interesom prawników, rzekomo celowo tę niejasność wytwarzających, jawi się jako główny czynnik ochrony praw indywidualnych.

Formułuje się twierdzenie, że jest tak dlatego, że prawo takie, mimo swoich słabości, jest zakorzenione nie tylko w poglądach środowiska prawniczego, lecz przede wszystkim w aksjologiczno-prawnej tradycji wspólnoty. Według Oakeshotta utrwalone przekonania normatywne obywateli – lex regulujące zrzeszenie obywatelskie nie są tożsame z prawem pisanym, ich artykulacja w orzecznictwie lub legislacji jest tylko sposobem ich wyrazu.  Lex normuje relacje obywateli w sposób ogólny, wyraża bowiem praktykę obywatelską, której z istoty rzeczy nie da się zaplanować i z góry określić. Lex nie można więc traktować jako sposobu realizacji określonych celów przypisywanych a priorii obywatelom (chęci bogacenia się, zabezpieczenia socjalnego), a tym bardziej ustawodawcy.

Hayek rozróżnia nomos – reguły regulujące działanie i wzajemne relacje osób prywatnych, nastawione są na ochronę wzajemnych oczekiwań i theseis – reguły ustanawiane przez władzę, w szczególności legislaturę. Oba rodzaje norm mogą mieć taką samą formę językową, ale dotyczą, zasadniczo, innych sfer i inna jest ich funkcja – fundamentalną funkcją tych pierwszych jest rozgraniczanie sfer indywidualnej działalności, tych drugich – kierowanie działaniem rządu i jego agend. Punktem wyjścia dla Hayekowskiej koncepcji prawa jest twierdzenie o ewolucyjnym tworzeniu się pierwszego rodzaju norm. Normy wywodzą się, jego zdaniem, z wzajemnego odziaływania ludzi jako jego odzwierciedlenie, zastosowane do innych przypadków przez analogię. Właściwą funkcją władzy państwowej jest więc, w szczególności w drodze orzecznictwa sądowego, a w uzasadnionych przypadkach legislacji, artykułowanie i ugruntowywanie norm tak powstałych. W takich procesach, po pierwsze, artykułuje się normy uznane, lecz nie wyartykułowane, po drugie, te, które są konieczne dla osiągnięciu celów, do których dążą te pierwsze. Jest to regulacja, której nie przypisuje się innego celu niż sama artykulacja już istniejących norm.  Sędzia, artykułując prawo, nie bierze od uwagę ani celu historycznego ustawodawcy, ani racji stanu, nie wciela w życie żadnej ideologii, nie służy żadnym partykularnym interesom i w tym sensie ich nie „wyważa”, nie pełni też roli sądu arbitrażowego, nie może kierować się osobistymi preferencjami. Najlepszą metodą regulacji jest więc, zdaniem Hayeka, rozgraniczenie sfer swobodnego działania – w innym wypadku zmieniające się okoliczności unicestwiłyby słuszność rozstrzygnięcia dokonanego  a priorii w ustawie. Prawo nie może więc kierować się sprawiedliwością dystrybutywną lub regulować spraw, które nie nadają się do regulacji za pomocą norm ogólnych – relacji czysto prywatnych, dobrowolnych lub opartych na uczuciu. Prawo takie chronią więc wolność w sensie liberalnym. Koncepcja relacji między elementami porządku prawnopolitycznego jest jednak u Hayeka konserwatywna: wskazuje, że instytucje i praktyki są nawzajem ze sobą powiązane, usunięcie jednej może spowodować nieoczekiwane umniejszenie innej.

Jak twierdzi Hayek, w epoce przednowożytnej władza normowała zasadniczo jedynie własną organizację i działanie (obronę przed zagrożeniem zewnętrznym itd.), a funkcją sędziego nie była realizacja woli władcy wyrażonej w ustawie czy precedensie, lecz zapewnienie spokoju poprzez rozstrzyganie sporów na gruncie porządku, którego sam władca nie wytworzył. W Anglii do XVII wieku parlament zasadniczo nie mógł uchwalać prawa sprzecznego z common law i stanowił przede wszystkim narzędzie kontroli władzy, a nie organ legislacji. Zmieniło się to w czasach nowożytnych. Z koncepcji celowej legislacji jako jedynego źródła prawa narodziła się koncepcja najwyższego, suwerennego legislatora, a prawo z ograniczenia władzy stało się jej narzędziem.

Michel Villey wskazuje na samoistną wartość prawa, odwołując się do tradycji arystotelesowskiej. Według Villeya prawo to relacja, w której występują co najmniej dwa podmioty, z których każdy posiada (otrzymuje) należną mu część dóbr o charakterze społecznym (dóbr materialnych, prestiżu, władzy), ewentualnie, w przypadku prawa publicznego, relacja, w której występuje organ władzy politycznej i obywatel otrzymujący świadczenie lub ciężar publiczny (np. karę). Tak pojęte prawo ma charakter stanu rzeczy: pojętego po artystotelesowsku celu, do którego należy dążyć w życiu zbiorowym i w relacjach między jednostkami, nie jest natomiast ani sferą władztwa podmiotu, ani wyrazem jego woli.  Nie można go więc sprowadzić do normy lub zbioru norm. Prawo takie wykształca się w relacjach na tyle częstych, by można było ustalić w każdym przypadku kryterium podziału dóbr: winien więc istnieć wspólny zwyczaj, ustawodawstwo, sądownictwo itd.Villey kładzie nacisk na odróżnienie prawa  – Arystotelesowskiej sprawiedliwości w sensie szczególnym od zasad sprawiedliwego postępowania – tego, co Arystoteles nazywał sprawiedliwością w sensie ogólnym (kierowaniem się prawami – moralnymi, stanowionymi itd. jako zasadami postępowania). O ile normy moralne mają przymiot absolutnej ważności, a ich celem jest doskonałość etyczna jednostki, to sprawiedliwość w sensie szczególnym zawsze zależy od konkretnych warunków społecznych. Rozdział dóbr, również według zasad sprawiedliwości rozdzielczej, nie może mieć więc charakteru egalitarnego, członkowie wspólnoty politycznej są sobie równi zawsze tylko pod pewnym względem. Podział ten winien następować też niezależnie od kwalifikacji moralnych tych, między którymi dobra są rozdzielane. W myśli Villeya następuje rozróżnienie, ale nie oddzielenie prawa i moralności. Nie wyłącza on z rozważań prawnych zasad moralnych, w szczególności moralności chrześcijańskiej pojętej jako zasady Ewangelii. Uważa je jednak za porządek wyższy od prawa, wykraczający poza jego ramy. Afirmacja zasad moralnych nie może, jego zdaniem, uzasadniać konkluzji, że prawo, pojęte jako właściwy rozdział dóbr we wspólnocie obywatelskiej, ma tracić swą samoistność. W perspektywie prawa funkcją zasad moralnych jest przede wszystkim kształtowanie uczestników praktyki prawnej w taki sposób, by mogli podejmować właściwe decyzje co do podziału dóbr.  Nie są więc objęte sferą prawa interakcje oparte wyłącznie na stosunku emocjonalnym, w nich nie ma bowiem potrzeby dzielenia dóbr według obiektywnego kryterium. W relacjach takich nie można odnaleźć prawa, ale obowiązują w nich zasady moralne.