W ciągu ostatnich lat Unia Europejska uczyniła z polityki klimatycznej jeden ze swoich strategicznych filarów. Dążenie do neutralności emisyjnej, rezygnacja z paliw kopalnych, inwestycje w odnawialne źródła energii – wszystko to zyskało rangę priorytetów geopolitycznych i gospodarczych. Przykład Finlandii, która właśnie zamknęła ostatnią elektrociepłownię węglową, stawiany jest jako wzorzec skutecznej transformacji. Jednocześnie Komisja Europejska podejmuje działania na rzecz powiązania zielonej energii z budżetem przeznaczonym na bezpieczeństwo, uznając transformację energetyczną za kluczowy element suwerenności kontynentu.

Na papierze wszystko wydaje się logiczne: czystsze powietrze, większa niezależność, nowoczesna infrastruktura. Jednak w praktyce, pod tą narracją kryje się szereg pytań, wątpliwości i potencjalnych pułapek, które wymagają nie tylko entuzjazmu, ale też rozwagi. Warto więc przyjrzeć się bliżej temu, dokąd zmierza Europa – i czy robi to z otwartymi oczami.

Finlandia: przykład transformacji czy wyjątek od reguły?

W marcu 2025 roku Finlandia ogłosiła definitywne zamknięcie elektrociepłowni Salmisaari w Helsinkach – ostatniego zakładu energetycznego w kraju opartego na węglu. Decyzja ta została podjęta z czteroletnim wyprzedzeniem względem planowanej daty odejścia od tego surowca, co samo w sobie stanowi ewenement na tle unijnej rzeczywistości. Fiński rząd oraz operator Helen, odpowiedzialny za dostawy ciepła i energii, przedstawiają to jako dowód na to, że przejście na zielone źródła jest możliwe – szybciej, taniej i efektywniej niż zakładano.

Model fiński oparty jest na połączeniu wielu źródeł: wykorzystuje pompy ciepła, ciepło odpadowe, energię elektryczną oraz biomasy w postaci zrębków drzewnych i pelletów. Co więcej, Finlandia planuje do 2040 roku całkowicie wyeliminować spalanie jako metodę produkcji energii. To odważny i spójny plan, który może robić wrażenie. I rzeczywiście – w kontekście krajowym Finów – funkcjonuje bardzo sprawnie.

Ale czy taki model da się skopiować w innych państwach członkowskich? Tu zaczynają się wątpliwości. Finlandia to kraj wysoko rozwinięty, o silnych instytucjach publicznych, stabilnym systemie zarządzania, relatywnie małej populacji i wysokim poziomie zaufania społecznego. Przeniesienie ich modelu na państwa takie jak Polska, Czechy czy Bułgaria – gdzie udział węgla w miksie energetycznym wciąż jest wysoki, a energetyka zawodowa wiąże się z całymi regionami społecznymi i gospodarkami lokalnymi – wymagałoby nie tylko większych nakładów, ale też zupełnie innych mechanizmów wsparcia.

Zielona energia jako element polityki bezpieczeństwa

Jednym z nowych wątków w unijnej debacie jest włączenie zielonej energii do strategii bezpieczeństwa – nie tylko klimatycznego, ale także militarnego i geopolitycznego. Po wybuchu wojny w Ukrainie i gwałtownym odcięciu od rosyjskich surowców, wiele państw członkowskich uświadomiło sobie, jak bardzo ich bezpieczeństwo jest uzależnione od struktury energetycznej.

W związku z tym Komisja Europejska oraz niektóre grupy europosłów naciskają, by część budżetu przeznaczonego na zwiększenie odporności państw członkowskich – w tym środki z funduszu obronnego – została przekierowana na przyspieszenie inwestycji w odnawialne źródła energii. Argumentacja jest jasna: zielona energia to nie tylko walka z emisjami, ale też narzędzie uniezależnienia się od autorytarnych reżimów, takich jak Rosja, Iran czy Chiny.

Z jednej strony – trudno się z tym nie zgodzić. Każdy megawat energii wyprodukowany lokalnie, z OZE, to krok ku niezależności. Ale z drugiej strony – łączenie polityki obronnej z energetyczną budzi pewne obawy. Czy nie rozmywa to granic między tym, co jest odpowiedzialnością państw, a tym, co leży w gestii wspólnoty? Czy nie grozi to centralizacją decyzji pod hasłem „bezpieczeństwa”, co może ograniczyć wpływ społeczny i demokratyczną kontrolę nad kierunkami transformacji?

Nie bez znaczenia jest też pytanie o efektywność wydatkowania środków. Zwiększanie nakładów na OZE z budżetów obronnych może doprowadzić do sytuacji, w której państwa – zamiast rozwijać odporną i zróżnicowaną infrastrukturę – skupią się na projektach najlepiej wpisujących się w polityczne oczekiwania Brukseli. W rezultacie możemy otrzymać mniej zrównoważoną, mniej elastyczną i mniej demokratyczną transformację energetyczną.

Polska – wyzwania i wybory

Na tle tego krajobrazu Polska znajduje się w trudnej, ale i strategicznej pozycji. Z jednej strony – dysponujemy ogromnym potencjałem rozwoju OZE: szczególnie energetyki wiatrowej na Bałtyku, fotowoltaiki czy biogazowni. Z drugiej – wciąż ponad 60% naszej energii pochodzi z węgla, a regiony takie jak Śląsk, Zagłębie czy Bełchatów są silnie uzależnione od przemysłu wydobywczego.

Nie można zapominać, że za strukturą energetyczną kryją się ludzie: górnicy, energetycy, całe społeczności lokalne. Transformacja, która nie uwzględni ich losów, nie będzie ani sprawiedliwa, ani trwała. Polska od lat apeluje o większą elastyczność w podejściu do transformacji – i choć bywa za to krytykowana, należy zadać pytanie: czy szybkie tempo narzucane przez Brukselę rzeczywiście daje czas i przestrzeń na prawdziwie sprawiedliwą transformację?

Nie chodzi o obronę przestarzałych rozwiązań. Chodzi o to, by nie zamieniać jednej formy centralizacji (kopalń i monopolu energetycznego) na inną – opartą na dyrektywach, procedurach i budżetach, które nie zawsze uwzględniają kontekst społeczny. Polska potrzebuje wsparcia – nie tylko finansowego, ale też w postaci elastycznych ram prawnych, które pozwolą tworzyć własne modele transformacji.

Przyszłość energii to nie tylko technologia

W całej tej dyskusji warto pamiętać, że energia to nie tylko megawaty, emisje i wskaźniki. To również polityka, struktura społeczna i fundament suwerenności państw. Owszem, Finlandia pokazała, że można skutecznie przejść przez proces dekarbonizacji. Ale inne państwa, zwłaszcza te o bardziej złożonej strukturze społeczno-gospodarczej, potrzebują więcej czasu i bardziej zróżnicowanych narzędzi.

Zielona energia jako element bezpieczeństwa to idea, która ma sens – pod warunkiem, że nie staje się pretekstem do forsowania rozwiązań bez debaty, bez oceny skutków ubocznych i bez miejsca na alternatywne scenariusze. Unia Europejska powinna wykazać się większym zrozumieniem dla różnic między państwami członkowskimi – nie tylko deklaratywnie, ale praktycznie.

Europa potrzebuje zielonej transformacji – to bezsporne. Ale jeśli ma być ona trwała i akceptowana społecznie, musi być też uczciwa, elastyczna i zakorzeniona w lokalnych realiach. Prawdziwe bezpieczeństwo energetyczne to nie tylko niezależność od surowców – to także zaufanie obywateli, akceptacja społeczna i poczucie współuczestnictwa w procesie zmian.