We współczesnej refleksji nad prawem pojęcie rządów prawa rządów prawa jest obecnie jednym z najmodniejszych i najczęściej przywoływanych pojęć i to zarówno w Europie, jak też w Stanach Zjednoczonych. W słynnym eseju „Cztery pytania o rządy prawa: Dlaczego? Co? Gdzie? I kogo to obchodzi?” Martin Krygier stwierdza wręcz, że „rządy prawa to obecnie międzynarodowe słowo-wytrych”[1].
W polskim dyskursie publicznym ostatnich lat pojęcie rządów prawa jest obecne przede wszystkim jako centralny punkt sporu o reformę wymiaru sprawiedliwości, który następnie urósł do rangi sporu między Brukselą a Warszawą o prymat prawa unijnego nad krajowym. W tym ujęciu pojęcie rządów prawa zostało więc powiązane ze szczegółowymi zasadami prawa europejskiego („zasada skutecznej ochrony praw sądowych” – art. 19 TUE), prawa międzynarodowego („prawo do rzetelnego procesu” – art. 6 EKPC) oraz polskiego prawa konstytucyjnego („prawo do sądu” – art. 45 Konstytucji RP). Najczęściej pojawia się więc ono w kontekście relacji władzy sądowniczej do pozostałych władz oraz w kontekście niezależności sądów i niezawisłości sędziów. Wynika to z tego, że pojęcie rządów prawa odgrywa funkcję swoistego standardu działania instytucji prawnych w państwach czy też organizacjach międzynarodowych, jak Unia Europejska Tym samym ma znaczenie praktyczne i zajmuje zaszczytne miejsce w argumentacji prawniczej.
Współczesna popularność i częstotliwość używania pojęcia rządów prawa idzie w parze z liczbą definicji tworzonych zarówno przez historyków, polityków, filozofów, jak i prawników. Jednakże nadmierna liczba definicji występujących w dyskursie publicznym oraz ich nieprecyzyjność sprawiła, że zdaniem niektórych autorów pojęcie rządów prawa jest nadużywane i ideologicznie wykorzystywane, a w konsekwencji nie ma współcześnie żadnego znaczenia. Wypada się więc zgodzić z konstatacją Martina Krygiera: „w ciągu ostatnich 20 lat pojęcie to przeniosło się z często lekceważonego, a częściej wręcz ignorowanego marginesu spraw publicznych do otaczanego czcią – choć czasem pustego – ich centrum”[2]. Można też przywołać twierdzenie Josepha Raza z Oxfordu, zdaniem którego pojawiła się moda na używanie pojęcia rządów prawa jako „ogólnego określenia wszystkiego, co mówiącemu mile kojarzy z systemem prawa”[3].
Dlatego też uważam, że sensowne określenie znaczenia pojęcia rządów prawa jest możliwe dopiero po wcześniejszej próbie określenia tego, czy pojęcie rządów prawa samo w sobie nie ma zabarwienia politycznego, czy też implicite zawiera ono w sobie określony – a więc instrumentalny – sposób myślenia o państwie i prawie. W tym celu warto sięgnąć po koncepcję pojęć z istoty spornych (essentially contested concepts) szkockiego filozofa Waltera Bryce’a Galliego, zdaniem którego pojęcia z istoty sporne (np.: sprawiedliwość społeczna, demokracja, sztuka itp.) odznaczają się tym, że nie mają one jednoznacznego charakteru ale nie są też pojęciami pomieszanymi (confused concepts), czyli terminami, w przypadku których strony sporu jedynie pozornie używają jednego i tego samego pojęcia[4].
W ostatnich latach w polskim dyskursie publicznym do pojęcia rządów prawa odnoszą się – w celu uzasadnienia prezentowanych przez siebie poglądów – zarówno zwolennicy, jak i przeciwnicy kierunku oraz kształtu zmian w obrębie wymiaru sprawiedliwości. Wynika to z tego, że wokół reformy polskiego wymiaru sprawiedliwości pojawił się fundamentalny spór pomiędzy prawnikami dotyczący tego, czy dokonane w ramach reformy sądownictwa zmiany naruszyły pojęcie rządów prawa czy też nie zrobiły tego. Spór ten przekroczył przy tym granicę sporu profesjonalistów (sędziów, naukowców, urzędników, przedstawicieli władzy), przenosząc się na grunt sporu publicznego, a tym samym angażując także zwykłych obywateli.
Czy można rozstrzygnąć spór w oparciu o racjonalne kryteria? To pytanie zadawano sobie od zawsze. I tak, średniowieczny matematyk z Katalonii – Rajmund Lull – podjął się misji stworzenia takiego sposobu rozstrzygania sporów, który – co do zasady – pozwoliłby stronom konfliktu odciąć się od bezpośredniej treści podnoszonych przez siebie argumentów. U progu XIV wieku miało to znaczenie o tyle, że w obrębie basenu Morza Śródziemnego trwał wówczas religijny konflikt i żaden chrześcijanin nie mógł przekonać muzułmanina do swych racji w oparciu o kryterium słuszności. Kilka wieków później Gottfried Wilhelm Leibniz napisał pracę pod tytułem De arte combinatoria, w której postulował powstanie języka uniwersalnego, który stanowiłby odpowiednik zbioru zasad i reguł Lulla[5]. Nie udało mu się to jednak a problem sporów na granicy prawa i polityki pozostał i nurtuje także obecnych badaczy.
We współczesnej literaturze przyjmuje się, że każdy spór – zarówno ten aktualny o kształt polskiego wymiaru sprawiedliwości, jak też dowolny inny – może być albo tzw. sporem dorzecznym, kiedy dotyczy konkretnie określonej rzeczy lub pojęcia, a wszystkie strony sporu są świadome co jest jego przedmiotem albo tzw. sporem jałowym, kiedy to strony, myśląc, że o coś się spierają̨, lecz tak naprawdę mówią̨ jedynie „jeden przez drugiego” bądź też są ofiarami pewnego pomieszania pojęciowego. Oczywiście znajomość przedmiotu sporu nie oznacza jeszcze możności jego rozstrzygnięcia, gdyż nawet spory dorzeczne nie zawsze muszą być rozstrzygalne na płaszczyźnie racjonalnej, jeśli stronom skończą się sensowne argumenty w dyskusji. Niemniej są na to szanse. Inaczej jest w sytuacji sporu jałowego – jakiekolwiek rozstrzygnięcie jest tu niemożliwe, gdyż mamy do czynienia nie tyle ze sporem, co z zatargiem, ażeby posłużyć się słynnym pojęciem z postmodernistycznej koncepcji Jeana-Francois Lyotarda, który twierdził, iż: „zatarg [le différend] byłby przypadkiem konfliktu, pomiędzy co najmniej dwiema stronami, który nie może być jednoznacznie rozwiązany dlatego, że nie istnieje reguła sądzenia nadająca się do stosowania dla obydwu argumentów. Legitymizacja jednej strony nie implikuje legitymizacji drugiej strony. Niemniej jednak zastosowanie tej samej reguły sądzenia dla obydwu stron w celu ustanowienia zatargu jako sporu, skrzywdziłoby co najmniej jedną z nich (albo obydwie strony, gdy żadna ze stron nie akceptowałaby owej reguły)[6].
Żeby móc w ogóle odnosić się do sporu trzeba więc poznać jego istotę i wewnętrzną strukturę. I tak, obecny spór między Warszawą a Brukselą w kwestii przestrzegania przez Polskę zasady rządów prawa można uznać za spór istotowy (essential contestation), ponieważ jego skomplikowanie wynika z tego, że samo pojęcie rządów prawa stanowi pojęcie sporne w świetle koncepcji pojęć́ z istoty spornych autorstwa szkockiego filozofa Waltera Bryce’a Galliego.
Pojęcie rządów prawa jako pojęcie z istoty sporne
Pomysł, żeby postrzegać zasadę rządów prawa w aspekcie jej sporności nie jest nowy. W swoim słynnym eseju z 2002 roku pod wiele mówiącym tytułem „Is the rule of law an essentially contested concept (in Florida)?” Jeremy Waldron – omawiając spór dotyczący pojęcia rządów prawa po kontrowersji związanej z wyborami prezydenckimi w USA w 2000 roku i zwycięstwie G.W. Busha – stwierdził, że pojęcie rządów prawa jako pojęcie z istoty sporne składa się z dwóch elementów:
- jądra pojęciowego w postaci stałego zestawu wymogów dotyczących kwestii określanych tym mianem;
- faktycznej (a przez to spornej) konkretyzacji tychże wymogów w postaci odwołania do systemu, który najlepiej mógłby je realizować[7].
Amerykański autor twierdził bowiem, że wypracowany przez Galliego aparat pojęciowy można wykorzystać do analizy pojęć, które pojawiają się w rzeczywistych sporach politycznych, a takim jest pojęcie rządów prawa. Przyjmując za Jeremym Waldronem hipotezę, że pojęcie rządów prawa jest pojęciem z istoty spornym, uważam że w przypadku pojęcia rządów prawa tym stałym elementem są tak zwane wewnętrzne warunki moralności prawa L.L. Fullera, czyli:
- ogólność prawa (aby prawo mogło być bezstronne);
- publiczność prawa (jego jawność);
- zasada lex retro non agit;
- jasność prawa;
- możliwość wypełnienia reguł prawnych przez ich adresata;
- niesprzeczność prawa;
- stabilność prawa w czasie
- zgodność między działaniami władzy a deklarowanymi normami.
Oczywiście, to standardowe określenie formalnej treści pojęcia rządów prawa zostało poczynione przez L. L Fullera, a tym samym posiada w pewnym stopniu arbitralny charakter, jednakże osobiście nie uważam, ażeby z arbitralności należało tutaj czynić zarzut, gdyż warunki moralności prawa są dość dobrze uzasadnione i powtarzają się we współczesnej teorii prawa[8].
Przyjęcie hipotezy Jeremy’ego Waldrona, że w przypadku pojęcia rządów prawa istotowa sporność konkretyzacji tychże wymogów w postaci odwołania do systemu, który najlepiej mógłby je realizować sprawia, że pojęcie to zyskuje mocny sens wartościujący, gdyż przyznaje ono pewnemu systemowi X (zazwyczaj już istniejącemu) określoną wartość z uwagi na to, że zdaniem określonej grupy ludzi najlepiej realizuje on elementy stałego jądra pojęciowego rządów prawa.
W tym miejscu pojawia się pytanie: czy próba zmiany w obrębie takiego systemu albo jego instytucjonalnej reformy stanowi naruszenie jądra pojęciowego rządów prawa? I czy w ogóle można wówczas mówić o naruszeniu rządów prawa? Wielu prawników odpowiada że tak, przyznając tym samym określonemu systemowi realizującemu elementy stałego jądra pojęciowego rządów – wymiar uniwersalny. Jednakże – moim zdaniem – pojęcia rządów prawa nie można uznać za uniwersalne, gdyż jest ono bardzo mocno powiązane z politycznymi – a tym samym partykularnymi – założeniami leżącymi u podstaw konkretnych instytucji prawnych, które miałyby realizować możliwie najlepiej zbiór warunków wewnętrznej moralności prawa. Uważam zatem, że pojęcie rządów prawa – rozumiane jako zadanie w postaci jej realizacji w ramach systemu – posiada ukryte zabarwienie polityczne, gdyż jest historycznie związane z wieloma koncepcjami demokracji i prawa.
Dla przykładu zdaniem Judith Skhlar – jedna z najsłynniejszych anglosaskich koncepcji rządów prawa A. V. Diceya (zakładająca, że podstawowymi cechami rządów prawa są elementy brytyjskiego ładu instytucjonalnego) ma archaiczny charakter, gdyż „rządy prawa zostały zarówno strywializowane jako swoiste dziedzictwo jednego i tylko jednego porządku narodowego, jak i sformalizowane przez twierdzenie, że tylko jeden zestaw odziedziczonych procedur i praktyk sądowych mógł je utrzymać”[9]. Niezależnie od tej opinii, wedle Martina Krygiera współcześni „prawnicy często idą za przykładem A. V. Diceya, niezależnie od tego, czy pozostają pod jego wpływem, czy nie, i utożsamiają rządy prawa z tym, co podoba im się w ich własnych porządkach prawnych”[10].
Obecnie za najbardziej ogólne określenie pojęcia rządów prawa, uznaje się stwierdzenie, że „rządy prawa oznaczają̨, że rząd i obywatele są̨ związani i ograniczeni prawem”[11]. Nawiązując do angielskiej tradycji konstytucyjnej, pojęcie rządów prawa (rule of law) stanowi wówczas zaprzeczenie arbitralności i dyskrecjonalności rządów ludzi (rule of men). Przyjęcie definicji rządów prawa w takim kształcie pociąga za sobą podporzadkowanie całego zakresu działania państwa jego organów oraz obywateli wyraźnym i z góry określonym regułom ustanowionym w przepisach prawnych. We współczesnej teorii prawa, a zwłaszcza tradycji kontynentalnej, dominują więc stwierdzenia, że pojęcie rządów prawa i państwa prawnego (Rechtsstaat, État de droit, Estado del Derecho, Stato di diritto) są nie tyle wyrazami bliskoznacznymi, co wręcz stanowią swoje odpowiedniki[12].
Wszystko to sprawia, że na poziomie normatywnym wynikającym z tradycji konstytucyjnych milcząco zakłada się również związek pojęcia rządów prawa z pojęciem demokracji. I tak najlepszym przykładem tego, że współcześnie pojęcia demokracji nie uznaje się wyłącznie za atrybut tudzież aspekt rozumienia pojęcia rządów prawa, lecz za określenie z nim tożsame – jest pojęcie „demokratycznego państwa prawnego” należące do podstawowych pojęć́ konstytucjonalizmu.
Jednakże, w mojej ocenie, pomimo tego, że pojęcia rządów prawa i demokracji łatwo ze sobą utożsamić, to związek pomiędzy nimi w najlepszym razie ma charakter jedynie deklaratywny, gdyż odpowiedź na pytanie: „kto ma rządzić́” jest odrębna od pytania, „na jakiej podstawie i w jakich granicach?”. Dlatego też uważam, że współczesna koncepcja rządów prawa jest przede wszystkim wytworem wyobraźni prawników. Zgadzam się z bowiem Martinem Krygierem, wedle którego „punkt patrzenia na rządy prawa najczęściej zależy od punktu siedzenia”, a „pojęcie rządów prawa przybiera obecnie tak rozmaite formy (…) dlatego, że ludzie mogą mieć wiele różnych powodów, aby się nim interesować”[13].
Promowanie rządów prawa : pokusa instrumentalizacji
Równocześnie we współczesnym świecie coraz częściej można zaobserwować zjawisko nowej świeckiej „ewangelizacji”, polegającej na przedstawianiu i promowaniu rządów prawa jako nadrzędnej wartości wyznaczającej ramy funkcjonowania poszczególnych społeczeństw. To wykształcone w ostatnich latach quasi-religijne, wręcz fideistyczne podejście do rządów prawa znajduje wielu gorących zwolenników, apologetów i misjonarzy-męczenników, którzy są gotowi oddać własne życie przekonując, że znaczenie rządów prawa jest prawdziwie uniwersalistyczne, a nie tylko wartościujące i partykularne. Nie dziwi zatem ironiczne stwierdzenie Martina Krygiera, że: „wkrótce liczni orędownicy rządów prawa odwiedzą prawdopodobnie zacofane części świata, ponieważ modne stało się wierzenie, (…) że rządy prawa stanowią niezbędny środek do osiągnięcia różnych wartościowych celów poza samymi rządami prawa”[14]. W literaturze podejście to nazywane bywa <<konsensusem rządów prawa>>, utożsamianym z <<wymiarem sprawiedliwości>> i składającym się z wiary w to, że „(…) rządy prawa są niezbędne dla każdego niemalże celu polityki zagranicznej zachodnich demokracji – praw człowieka, demokracji, stabilności politycznej (…)” oraz „przekonania, że międzynarodowe interwencje, dokonywane za pomocą pieniędzy, ludzi czy idei, muszą zawierać element rządów prawa”[15].
Kolejny problem związany z fideistycznym podejściem do rządów prawa dotyczy moim zdaniem wiary w to, że wymóg uniwersalistycznej interpretacji pojęcia rządów prawa stanowi zadanie praktyczne dla prawników rządzących danym społeczeństwem. I tak – zdaniem T. Ginsburga – „programowanie rządów prawa stało się [obecnie – przyp. MS] skrótowym określeniem dla wszystkich ingerencji w instytucje prawne, synonimem pracy nad <<wymiarem sprawiedliwości>>. Tym samym we współczesnym dyskursie publicznym dochodzi do zatarcia podstawowej różnicy pomiędzy rządami prawa a rządami prawników, ponieważ całość działań prawników można określić <programowaniem rządów prawa>>”[16].
Współcześni prawnicy to bowiem nie tylko osoby wyznaczone do bycia strażnikami znaczenia pojęcia rządów prawa. Przeciwnie coraz częściej pełnią oni funkcje kapłańskie, ewangelizacyjne i inkwizycyjne, zazdrośnie strzegąc przy tym właściwego znaczenia, odpowiedniego rozumienia oraz możliwego zakresu stosowania pojęcia rządów prawa. Aspekt kapłański tego zjawiska wśród prawników dotyczy moim zdaniem zwłaszcza posługiwania się pojęciem rządów prawa w dyskursie publicznym jako pewnym ideałem, z którym najpierw porównuje się faktycznie istniejące instytucje i rozwiązania prawne, a następnie stwierdza czy spełniają one pewien standard czy też go nie spełniają. Zgadzam się bowiem z opinią Martina Krygiera, że „związek pomiędzy tym, co promują orędownicy rządów prawa, a rządami prawa jest zbyt często raczej zakładany niż przejawiany lub chociaż będący przedmiotem refleksji”[17].
W przypadku polskiego sporu dotyczącego oceny reformy wymiaru sprawiedliwości pojęcie rządów prawa – odmieniane przez przypadki przez wszystkie strony konfliktu – odnosiło się przede wszystkim do niezależności sądów i niezawisłości sędziów jako standardowych wskaźników rządów prawa. Jednakże, jak zauważa Martin Krygier „dopóki niezależność jest przyjmowana a priori jako korzystna dla rządów prawa, dopóty związek między wskaźnikiem a tym, na co on wskazuje, jest o wiele bardziej problematyczny niż może się to wydawać na pierwszy rzut oka”[18]. Oznacza bowiem, że pojęcie rządów prawa posiada wówczas mocny aspekt wartościujący, a w dodatku milcząco zakładający oczywistą prawdziwość stwierdzenia, że im więcej niezależności sędziów, tym więcej rządów prawa.
Zagrożeniem prowadzącym do instrumentalizacji pojęcia rządów prawa jest przy tym chociażby wykorzystywanie przez prawników znanych im rozumowań prawniczych i metod wykładni, dzięki którym z zasady rządów prawa całkowicie ad casum wyprowadzane są nowe zasady zawierające obowiązki lub uprawnienia służące obronie określonych stanowisk politycznych[19]. Wówczas bowiem pojęcie rządów prawa traci swój pierwotny walor związany z zapewnieniem ładu i porządku prawnego, stając się jedynie kolejnym argumentem używanym przez prawników w politycznym sporze.
Przykładem politycyzacji sporu może być tutaj Kupiec wenecki Williama Shakespeare’a. Czy można jednak w ogóle mówić o związkach prawa i literatury pięknej? Wnioski płynące z lektury IV aktu Kupca weneckiego Williama Szekspira powinny nas przekonać o tym, że nie tylko warto ale wręcz trzeba – zwłaszcza z punktu widzenia teorii i filozofii prawa – a mianowicie zjawiska instrumentalizacji prawa, które w Polsce określane bywa także falandyzacją prawa.
Referencją wobec problemu instrumentalizacji prawa jest ten fragment Kupca weneckiego, w którym przedstawiona została scena sądu przed obliczem Doży. Scena ta była wielokrotnie analizowana i nieraz już spierano się o słuszność motywacji Szajloka. Jednakże rzadko kiedy czytelnicy Kupca weneckiego zauważają, że postępowanie na sali sądowej jest u Szekspira całkowitą farsą. Zupełny brak realizmu w traktowaniu prawa przez Szekspira rozciąga się bowiem nie tylko na procedury formalne ale także na istotę prawa. Rozstrzygający spór rzekomy doktor prawa jest nie tylko oszustem, przebraną Porcją, lecz jest również osobiście zainteresowany wynikiem rozprawy, przez co nie powinien orzekać zgodnie z zasadą wyłączenia – nemo iudex in causa sua. Zresztą u Szekspira strony nie mają pełnomocników, w Wenecji nie ma zawodowych sędziów, a sprawa cywilna kończy się wyrokiem karnym. Ponadto sama argumentacja Porcji to polityczna hucpa i ominięcie właściwego problemu prawnego, jakim są wyjątki od zasady pacta sunt servanda. Towarzyszy jej jednak poklask zgromadzonych na sali oraz samo odium autorytetu z zagranicy. Całość stanowi więc karykaturę stosowania prawa w postaci jego instrumentalnego traktowania.
Na szczęście to tylko literacka fikcja.
Podsumowując, uważam pojęcie rządów prawa za pojęcie z istoty sporne (a zatem stoję na stanowisku, że ewentualne spory dotyczące treściowego rozumienia rządów prawa są nierozstrzygalne na poziomie kryterium racjonalności). Jestem również zdania, że zbyt daleko idąca uniwersalizacja pojęcia rządów prawa przez prawników dewaluuje jego właściwe znaczenie, a tym samym stanowi instrumentalizację tego pojęcia, która ma charakter quasi-religijny
[1] M. Krygier, Cztery pytania o rządy prawa: Dlaczego? Co? Gdzie? I kogo to obchodzi? Część I, „Archiwum Filozofii Prawa i Filozofii Społecznej”, nr 2/2011, s. 5.
[2] M. Krygier, Cztery pytania o rządy prawa: Dlaczego? Co? Gdzie? I kogo to obchodzi? Część I, „Archiwum filozofii prawa i filozofii społecznej”, nr 2/2011, s. 5.
[3] Por. A. Dyrda, Zasada rządów prawa: zasada z zasady sporna? [w:] [w:] Filozoficzne i teoretyczne zagadnienia demokratycznego państwa prawa, red. M. Andruszkiewicz, A. Breczko, S. Oliwniak, Białystok 2015.
[4] W.B. Gallie, Essentially Contested Concepts, „Proceedings of the Aristotelian Society” 1956; W. B. Gallie, Art as an Essentially Contested Concept, „The Philosophical Quaterly 1956. Por. A. Dyrda, Czy pojęcie prawa jest pojęciem z istoty spornym?, „Archiwum Filozofii Prawa i Filozofii Społecznej” nr 1/2013, s. 56.
[5] Por. M. Sopiński, Logika w służbie polityki – Wzorzec dowodów politycznych Gottfrieda Wilhelma Leibniza i jego (nie)wpływ na elekcję roku 1669, „Dialogi Polityczne” nr 23/2017.
[6] J.-F. Lyotard, Le différend, Paris 1983, s. 29.
[7] Zob. J. Waldron, Is the rule of law an essentially contested concept (in Florida)?, „Law and Philosophy”, nr 21/2002.
[8] Por. L.L. Fuller, Moralność prawa, Warszawa 2004; J. Raz, The Rule of Law and Its Virtue‘, [w:] The Authority of Law: Essays on Law and Morality, Oxford 1979.
[9] J. Shklar, Political Theory and the Rule of Law, [w] S. Hoffmann (red.) Political Theory and Political Thinkers, Chicago 1998, s. 26. [tłum. K. Mikołajczyk-Graj] za: M. Krygier, Cztery pytania o rządy prawa: Dlaczego? Co? Gdzie? I kogo to obchodzi? Część I, „Archiwum filozofii prawa i filozofii społecznej”, nr 2/2011.
[10] M. Krygier, Cztery pytania o rządy prawa: Dlaczego? Co? Gdzie? I kogo to obchodzi? Część I, „Archiwum filozofii prawa i filozofii społecznej”, nr 2/2011, s. 7.
[11] B. Z. Tamanaha, The History And Elements Of The Rule Of Law, „Singapore Journal of Legal Studies” December 2012, s. 233.
[12] Z. Kmieciak, O pojęciu rządów prawa, „Państwo i Prawo”, nr 9/2016., s. 21.
[13] M. Krygier, Cztery pytania o rządy prawa: Dlaczego? Co? Gdzie? I kogo to obchodzi? Część I, „Archiwum filozofii prawa i filozofii społecznej”, nr 2/2011, s. 5.
[14] M. Krygier, Cztery pytania o rządy prawa: Dlaczego? Co? Gdzie? I kogo to obchodzi? Część I, „Archiwum filozofii prawa i filozofii społecznej”, nr 2/2011, s. 7.
[15] Introduction [w:] Ch. Call (red.), Constructing Justice and Security after War, Washington 2007, s. 4. [tłum. K. Mikołajczyk-Graj] za: M. Krygier, Cztery pytania o rządy prawa: Dlaczego? Co? Gdzie? I kogo to obchodzi? Część I, „Archiwum filozofii prawa i filozofii społecznej”, nr 2/2011.
[16] T. Ginsburg, In Defense of Imperialism n Defense of Imperialism? The Rule of Law and the State Building Project, [w:] Getting to the Rule of Law., New York 2011. za: M. Krygier, Cztery pytania o rządy prawa: Dlaczego? Co? Gdzie? I kogo to obchodzi? Część I, „Archiwum filozofii prawa i filozofii społecznej”, nr 2/2011.
[17] M. Krygier, Cztery pytania o rządy prawa: Dlaczego? Co? Gdzie? I kogo to obchodzi? Część I, „Archiwum filozofii prawa i filozofii społecznej”, nr 2/2011, s. 11.
[18] M. Krygier, Cztery pytania o rządy prawa: Dlaczego? Co? Gdzie? I kogo to obchodzi? Część I, „Archiwum filozofii prawa i filozofii społecznej”, nr 2/2011, s. 10.
[19] Szerzej o rozumowaniach prawniczych: M. Sopiński, Pojęcie rozumowania prawniczego i jego specyfika w świetle koncepcji rozumowania na grancie filozofii, logiki oraz retoryki, „Przegląd Prawniczy Uniwersytetu Warszawskiego, nr 2/2017; M. Sopiński, Rozumowanie prawnicze jako rozumowanie praktyczne w świetle nowej teorii prawa naturalnego Johna M. Finnisa, „Archiwum Filozofii Prawa i Filozofii Społecznej”, nr 1/2020.