Jakkolwiek obecnie bardzo często, może nawet zbyt często, używana jest zbitka pojęciowa  demokracja liberalna (demoliberalizm), to w rzeczywistości obydwie idee stały ze sobą bardzo długi czas w opozycji. Co więcej, liberałowie byli świadomi tej sprzeczności.Iinstynktownie wyczuwali, że o ile większość współczesnych im ludzi zapewne chciała demokracji, za pomocą której mogliby partycypować w sprawowaniu władzy i kierować państwem w pożądanym dla siebie kierunku, to ta sama większość wcale nie ceniła liberalizmu. Częstokroć była mu przeciwna.

Ideologia liberalna głosiła, że człowiek jest indywidualistą, zaprzeczając tym samym klasycznej tezie, sformułowanej jeszcze przez starożytnych, o społecznym charakterze ludzi. Formułując swoją tezę Arystoteles opierał się na obserwacji życia politycznego greckich państw-miast. Twórca liberalnej teorii indywidualizmu, a mianowicie Thomas Hobbes, miał jeszcze pełną świadomość, że indywidualizm to wyłącznie model teoretyczny, potrzebny mu do naszkicowania teorii genezy państwa oraz wynikłych z niej wzajemnych praw i obowiązków pomiędzy państwem i poddanymi mu obywatelami. W swoim traktacie O obywatelu (1642) Hobbes pisze: „Powróćmy znowu do stanu naturalnego i rozważmy ludzi, jak gdyby wyłonili się naraz i nagle z ziemi (na podobieństwo grzybów), dorośli i dojrzali, nie związani jeden w stosunku do drugiego żadnym zobowiązaniem”. Hobbes dobrze wiedział, że ludzie nie są grzybami i nie wyrastają w ciągu jednej nocy, bowiem ich proces wychowawczy i edukacyjny trwa kilkanaście lat. Człowiek jest istotą komunikującą się i nie sposób wyobrazić go sobie jako istoty samotnej.

Jednak po Hobbesie liberałowie umowę społeczną głosili z przekonaniem, tak jak gdyby naprawdę wierzyli w jej istnienie, a skrajnie indywidualistyczny stan przedspołeczny traktowali jako ważny ideologiczny dogmat, uzasadniający ich antywspólnotowe stanowisko. Równocześnie, bojąc się rewindykacji ludowych, zawężali liczbę kontrahentów tego kontraktu wyłącznie do posiadaczy, płacących wysokie podatki bezpośrednie. Innymi słowy, twierdzili, że wierzą, iż człowiek jest skrajnym indywidualistą i powołał państwo wyłącznie w celu obrony wolności, własności i życia jednostek, a równocześnie obawiali się, że ogół nie podziela ich poglądu i gdy tylko da mu się taką możliwość to będzie próbował – za pomocą zasady większości głosów – dokonać redystrybucji dóbr, głosząc przy tym idee najpierw dobra wspólnego czy interesu narodowego, a po marksistowskiej radykalizacji, idee walki klas. Stąd nasz pogląd, że liberałowie głosili skrajnie indywidualistyczną wizję natury ludzkiej w rzeczywistości samemu nie podzielając tego poglądu. Uważali, że jest to wizja dżentelmenów, obywateli-proprietariuszy, której nie podzielają przeciętni ludzie spotykani przez nich na ulicy po wyjściu z gmachu parlamentu. Liberalny indywidualizm mógł istnieć wyłącznie jako doktryna elit i tylko dzięki ograniczeniu prawa wyborczego.

Obawy liberałów, że głoszona przez nich antropologia polityczna jest tylko ideologią elit majątkowych uzasadniającą własne pozycje i zajmowane w społeczeństwie miejsce w pełni potwierdziła praktyka. Wraz z postępującą w XIX i na przełomie XIX i XX wieku demokratyzacją i poszerzaniem zakresu prawa wyborczego, partie liberalne były coraz bardziej rugowane z głównego nurtu życia politycznego. Gdy w pierwszej połowie XIX wieku coraz bardziej dominowały nad konserwatystami i z wolna wysuwały się do pozycji hegemonicznej politycznie, tak po upowszechnieniu prawa wyborczego szybko zaczęły ustępować partiom mającym ludową bazę społeczną: chrześcijańskim demokratom i socjaldemokratom. W tej sytuacji, poszukując szerszej bazy społecznej i wyborczej, także sami liberałowie musieli iść na coraz większe kompromisy z roszczeniami socjalnymi szerokich mas. Na przełomie XIX i XX wieku powstaje tzw. liberalizm socjalny, łączący wolność jednostki, parlamentaryzm, laicyzm i antyklerykalizm (stare motywy liberalne), z coraz to bardziej znaczącymi elementami państwa socjalnego i solidarystycznego (motywy socjalistyczne). Liberałowie socjalni zaakceptowali tezę odrzucaną przez swoich ideowych antenatów, a mianowicie przekonanie, że w imię dobra wspólnego, czy też pokoju społecznego, państwo posiada funkcję redystrybucyjną. Francuscy liberałowie socjalni (tzw. radykałowie) w poszukiwaniu elektoratu przesunęli się tak bardzo w kierunku niedawno zwalczanego socjalizmu, że w 1936 roku znaleźli się we wspólnym bloku wyborczym Frontu Ludowego, wraz z socjalistami i komunistami! W Wielkiej Brytanii w wyborach w 1931 roku partia liberalna dostała zaledwie 7% głosów i praktycznie stała się niewybieralną w systemie jednomandatowym. W roli lewicy parlamentarnej zastąpili ją labourzyści i pełnią tę rolę do dnia dzisiejszego.

Trudno byłoby nam znaleźć kraj w Europie, gdzie istniałaby ortodoksyjna w swoich postulatach partia liberalna, negująca całkowicie redystrybucyjną rolę państwa, a która miałby znaczniejszą reprezentację parlamentarną. Nawet współcześni neoliberałowie akceptują dziś istnienie elementów państwa socjalnego i z tychże środowisk (a nie z socjalistycznych!) wychodzi dziś postulat tzw. dochodu gwarantowanego dla wszystkich. Neoliberałowie przestudiowali pisma Marxa i przemyśleli dzieje rewolucji komunistycznych w XX wieku. Dlatego doszli do wniosku, że spauperyzowanego i głodnego ogółu nie można postawić pod ścianą szprycując go dogmatem o leseferyzmie i self-made-manie, gdyż w akcie rozpaczy ludzie mogą skutecznie się zbuntować i obalić kapitalizm.

Na domiar złego dla liberałów, w wyniku I Wojny Światowej, uśpione dotąd i stosunkowo bierne masy zaczęły się organizować i wyrażać swoje postulaty polityczne. Idee wielkich grup ludzkich miały charakter głęboko antyindywidualistyczny i wspólnotowy, częstokroć wprost kolektywistyczny. Masy szukały nowej organizacji wspólnoty za pomocą ideologii klasowej (marksizm-leninizm), nacjonalistycznej (faszyzm) lub rasistowskiej (nazizm). Warto przy tym zwrócić uwagę, że faszyzm i narodowy socjalizm przy okazji były także mocno socjalne, socjalistyczne (w rozumieniu solidarystycznym, antyklasowym). Dlatego w okresie międzywojennym dość powszechnie uważano, że liberalna demokracja kończy się, a przyszłość należy do państw totalitarnych. Był to skutek nie tylko czteroletniej I Wojny Światowej, lecz także załamań ekonomicznych. Najpierw Europę dotknął powojenny kryzys ekonomiczny i inflacja, a następnie mieliśmy ogólnoświatowy Wielki Kryzys Gospodarczy z lat 1929-1933 (w niektórych krajach do 1935 roku). W Europie liberalne demokracje utrzymały się tylko w Wielkiej Brytanii, Francji, Irlandii, Czechosłowacji, Beneluxie i w Skandynawii. W pozostałych krajach państwa zmieniły ustroje na totalitarne (komunistyczne, faszystowskie i nazistowskie) lub autorytarne, zdecydowanie bardziej konserwatywne światopoglądowo i politycznie, lecz także fundamentalnie antyliberalne (Europa wschodnia, Bałkany i Półwysep Iberyjski).

W latach trzydziestych wydawało się, że spór pomiędzy liberalną demokracją a różnego rodzaju nurtami jej przeciwnymi zakończy się zwycięstwem systemów totalitarnych i autorytarnych. Dlaczego? Dlatego, że narody europejskie po kolei odrzucały liberalną demokrację, traktując ją jako system narzucony przez elity, którego istotą jest indywidualistyczny liberalizm – ideologia antynarodowa i antyspołeczna równocześnie.

 

Facebook
YouTube